Jej fiat stilo nagle zatrzymał się na skrzyżowaniu, więc wezwała lawetę, która przetransportowała auto do firmowego serwisu. Chciała wymienić tylko filtry i olej. Bardzo szybko okazało się, że trzeba będzie wymienić także świece i wtryski. – Gdy po kilku dniach odebraliśmy samochód z warsztatu okazało się, że nic nie jest zrobione. Zleciłam więc ekspertyzę i okazało się, że olej jest niewymieniony. Widocznie lubiński Fiat myśli tylko jak złapać, oszukać i oskubać z kasy klienta – mówi wprost Małgorzata Igielska, mieszkanka gminy wiejskiej Lubin.
Kobieta czuje się oszukana, bo samochodowy serwis kazał zapłacić jej za naprawę auta ponad 1200 zł. Według mieszkanki gminy firma chciała ją oszukać. – 2 maja zleciliśmy wymianę filtra paliwa, filtra oleju i samego oleju. 5 maja odebraliśmy samochód z warsztatu i okazało się, że nic nie jest zrobione. Dlatego też zleciłam wykonanie ekspertyzy w Polskim Związku Motorowym w Lubinie, także mam stuprocentową pewność co do tego, że pieniądze wzięto od nas za nic. Zresztą sama już parę ładnych lat jestem kierowcą i wiem jak wygląda olej po wymianie. Dlatego teraz żądam zwrotu pieniędzy, bo uważam, że Fiat w tym momencie mnie po prostu okradł – tłumaczy Małgorzata Igielska.
O komentarz w sprawie poprosiliśmy więc szefa salonu, Grzegorza Burasa. – Rzeczywiście, zleciliśmy kompletną wymianę filtrów paliwa, samochodowych i oleju. Pracownik przyjmujący pojazd zasugerował, że należałoby wymienić także świece żarowe. Klientka się zgodziła, a wszystkie czynności zostały wykonane. Świece żarowe zostały wymienione, natomiast dwa dni później klientka stwierdziła, że z tej usługi rezygnuje. W związku z tym, że świece, po wcześniejszej zgodzie klientki, były już zamontowane, niestety nie można było tej usługi cofnąć – opowiada prezes.
Samochód po naprawie w salonie został także odpalony, jednak – jak przyznaje prezes – jego praca nie była do końca prawidłowa. – Dlatego też zleciliśmy dodatkową diagnostykę silnika, która wykazała, że w samochodzie zostały uszkodzone wtryski i by wszystko prawidłowo pracowało, należy je wymienić, na co klientka już nie wyraziła zgody. Więc samochód w takim stanie, czyli odpalonym, jednak według naszej diagnozy nie do końca sprawnym, wyjechał w warsztatu i tutaj nasza rola się skończyła – tłumaczy szef salonu, Grzegorz Buras.
Według prezesa Fiata całemu zamieszaniu winna jest ekspertyza, którą wydał rzeczoznawca z PZM. – Ocena rzeczoznawcy jest błędna. Czynności, które zostały ujęte na fakturze zostały wykonane – zapewnia prezes. Absurdem, według szefa salonu, była także prośba klientki o zwrócenie starych części i oleju na dowód ich wymiany. – Przepracowany olej spuszczamy do beczki i zdajemy, zgodnie z wymogami ochrony środowiska, podobnie zresztą jak filtry. Wątpliwości klientki wzbudził bowiem fakt, że gdy przejechała 40 km i wyciągnęła bagnet okazało się, że olej jest dla niej za czarny i wygląda na zużyty. Istotnie, olej po wyjechaniu z warsztatu jest przezroczysty, jednak po przejechaniu nawet kilkunastu kilometrów, nie tracąc przy tym swoich właściwości, znacząco zmienia się jego barwa. Pani w swoich zarzutach oparła się na ocenie rzeczoznawcy i to w dużej mierze jest jego wina, bo nie podszedł profesjonalnie do tej oceny. Nie ma bowiem możliwości sprawdzenia oleju, tak jak pan tutaj napisał, za pomocą paru kropli puszczonych na kartkach. Zaproponowaliśmy więc klientce, by komisyjnie spuścić ten olej i zawieźć do rafinerii w Kawicach, gdzie przeprowadzi się pełną i wiarygodną analizę tego oleju i w tym momencie sytuacja będzie jasna – proponuje Grzegorz Buras.
Do sprawy powrócimy.
http://youtu.be/TAw67ZvRGHw