Dostały w paczce nowy dom

219

Bez towarzystwa kamer i błysku fleszów, za to z ogromnym zaangażowaniem i poświęceniem grupa ludzi o dobrym sercu sprawiła, że życie dwóch starszych kobiet z dnia na dzień zmieniło się niczym w telewizyjnym programie Nasz nowy dom. Do pomocy 80-letniej pani opiekującej się swoją 60-letnią niepełnosprawną córką, przyłączyło się ponad 100 osób!

To nie pierwszy rok, kiedy Piotr Jurenc zaangażował się w działania Szlachetnej Paczki. Ponownie wsparli go w tym mieszkańcy Miroszowic, lokalne firmy, przyjaciele, a także całkiem obce osoby.

– We wcześniejszych edycjach pomagaliśmy rodzinom wielodzietnym, których sytuacja poprawiła się wraz z programem 500+. Dlatego w tym roku zdecydowaliśmy pomóc seniorom, trochę przez wszystkich zapomnianym. Potrzebne było wsparcie dla 80-letniej pani Ani opiekującej się swoją 60-letnią córką Małgorzatą*, która po udarze mózgu sprzed dwóch lat jest lewostronnie sparaliżowana, a w listopadzie tego roku przeszła drugi udar. Obie panie mieszkają w malutkim mieszkaniu i razem żyją za 1353 zł miesięcznie – mówi Piotr Jurenc.

Choć zasadą Szlachetnej Paczki jest to, że darczyńcy nie poznają osobiście rodzin, którym pomagają, w tym przypadku, za zgodą pań, zrobiono wyjątek.

– Na początku chodziło o podstawowe rzeczy: bojler, ciepłą wodę do mycia, sprawną toaletę oraz pościel, żywność, środki czystości. Ale gdy przyjechaliśmy na miejsce, okazało się, że zwykły lifting nie wystarczy, a pilnego remontu wymagało praktycznie wszystko. Cała elektryka w mieszkaniu opierała się na jednym gniazdku i sieci przedłużaczy, łazienka była w fatalnym stanie. Nie można było zagrzać mieszkania, bo okna i drzwi były nieszczelne. Musieliśmy realnie ocenić, w jakim zakresie uda się paniom pomóc – opowiada Piotr Jurenc, który między innymi na facebooku apelował o pomoc dla seniorek.

Pomoc przyszła. Zaangażowało się niemal sto osób. Udało się zebrać i dobrze wydać ponad 10 tys. złotych. Wartość całej „paczki” jest jednak dużo większa, bo wielu ludzi przez wiele dni pracowało za darmo. Niektórzy, jak pan Zdzichu z Miroszowic, który zajął się łazienką, nawet kilkanaście godzin dziennie! Różne firmy podarowały rodzinie sprzęty, meble, okna czy drzwi.

Żeby wszystko mogło się udać, Piotr wziął urlop i codziennie dojeżdżał do Głogowa. Remont trwał całymi dniami, na niecałych 20 metrach kwadratowych pracowało nawet 10 osób, a starsze panie musiały przy tym wieść codzienne życie! Wreszcie, 17 grudnia Piotr zameldował na facebooku:

„W piątek, 15 grudnia, w mieszkaniu u naszych podopiecznych pracowaliśmy 14 godzin i o godz. 22 zakończyliśmy naszą akcję. Wartość naszej Szlachetnej Paczki wyniosła ok. 16 tys. zł a zaangażowało się w nią blisko 100 osób!”

Co się udało zrobić w ciągu tych trzech wyczerpujących tygodni pracy? Właściwie wszystko: od wymiany drzwi i okien, całego sprzętu kuchennego, generalnego remontu łazienki i instalacji elektrycznej, po wstawienie nowych mebli, sprzątanie i zawieszenie firanek. W dodatku poza remontem pomyślano też o innych potrzebach:

Wszystkich Szlachetnych można znaleźć na sercu

– Kupiliśmy ubrania, buty i całą wyprawkę dla pani Małgorzaty, która dzięki pomocy pojechała na rehabilitację do Zielonej Góry. Podarowano jej też walizkę podróżną na kółkach i kupiliśmy lekki wózek na zakupy, zapas artykułów spożywczych, chemii oraz recepty, które otrzymała po wyjściu ze szpitala. Opłaciliśmy też rachunki. Nie byliśmy tylko w stanie wyremontować i pomalować pokoju oraz kuchni. Zabrakło nam czasu. Być może na wiosnę zbierzemy na nowo siły – mówi i dodaje, że były także trudne momenty, jak na przykład wtedy, kiedy w zderzeniu z dzikiem mocno uszkodził samochód. Ogrom pracy dał się we znaki wszystkim.

– Obie panie były remontem bardzo zmęczone. Ale oczywiście warto było, bo wcześniej warunki naprawdę były złe, a gdy cały ten stres minął i odwiedziliśmy panią Anię ponownie, była wzruszona i przeszczęśliwa. Powiedziała, że zdarzył się cud – mówi Piotr, dziękując przy okazji Lucynie, Zdzichowi, Monice i Jackowi oraz wszystkim darczyńcom (pełną listę zobacz TUTAJ).

W nowym domu pani Ania ma jeszcze marzenie, by zdążyć zobaczyć, jak jej córka wraca do zdrowia. Ma też hobby, szycie. Dlatego przed Piotrem jeszcze jedno zadanie.

– Po świętach dowiozę jeszcze pani Ani popsutą część do maszyny do szycia, żeby mogła dalej pracować. Chyba więc pomyśleliśmy o wszystkim – podsumowuje.

*Imiona obu pań zostały zmienione. Zdjęcia nadesłane do redakcji.


POWIĄZANE ARTYKUŁY