Czy w trzy dni można nauczyć się pewności siebie, pokonać stres i zapomnieć o reszcie świata? Okazuje się, że tak. Wystarczy tylko mocno wierzyć w siebie. Dowiodły tego warsztaty z młodzieżą z The Young Americnas, która przez cały weekend gościła w I LO.
Czterech reżyserów, 24 dziewczyn i 23 chłopców to skład The Youn Americans. Grupa, którą zna już całe Los Angeles, gościła w Lubinie już po raz trzeci. – Tak nam się u was spodobało, że postanowiliśmy was odwiedzić po raz kolejny – mówi Michael, manager grupy.
Młodzież z Lubina trenowała wspólnie z rówieśnikami z USA przez trzy dni. – Tutaj nawet nie trzeba mieć talentu tanecznego i wokalnego, wystarczy tylko trochę wiary w siebie – mówi licealista I LO.
– Podczas przygotowań do niedzielnego pokazu mieliśmy okazję nauczyć się przede wszystkim pokonywania nieśmiałości. Pozytywna energia, która panowała podczas prób jest nie do opisania, tam trzeba być, tam trzeba to czuć – dodaje lubinianka.
Na kilka dni w szkole uczniowie wraz z nauczycielami zapomnieli o kartkówkach i pracach klasowych. Od piątku do niedzieli uczestnicy warsztatów spotykali się w sali gimnastycznej liceum, by tam móc się przygotowywać do finałowego show. Podczas prób nie zabrakło dobrej zabawy, a przede wszystkim pozytywnej energii.
– Oni potrafią cieszyć się niemal ze wszystkiego. Ciągle nas pytają jak się mamy i czy wszystko w porządku – mówi Ala, uczestniczka. – Bałam się bariery językowej, a okazuje się, że nawet nie trzeba dobrze mówić po angielsku – dodaje.
Music Outreach Tours to program obejmujący serię trzydniowych warsztatów ogólnokształcących. Celem jest dostarczenie uczniom artystycznych bodźców i pobudzenie wiary we własną kreatywność.
– Podczas prób, rozwijana jest zdolność pracy w zespole , która pobudza myślenie, a także wiarę w siebie. Kulturalne spotkania służą także rozwijaniu zdolności posługiwania się językiem angielskim – mówi szef The Youn Americans.
Zwieńczeniem projektu było show, które zgromadziło rodziny oraz znajomych uczestników tego musicalu, musicalu na miarę brodwayowskiego, bo tak chyba trzeba skwitować to, co miało miejsce w niedzielę.