Ciężarówki pełne kwiatów i pomoc dla ogrodników

6593

– Łzy same cisną się do oczu, kiedy ogrodnicy w tak pięknych słowach dziękują mi za pomoc. Albo kiedy kobieta z gastronomii, która sama jest w gorszej sytuacji, zostawia mi jeszcze napiwek – mówi wzruszona Urszula Dubińska, właścicielka jednej z lubińskich kwiaciarni, która postanowiła pomóc polskim ogrodnikom. W ciągu zaledwie kilku dni akcja nabrała ogromnych rozpędów, kobieta sprzedaje tysiące bukietów tulipanów, róży i frezji.

Fot. Facebook Urszuli Dubińskiej

Jak zwykle zaczęło się bardzo niewinnie. – Cały rynek runął zaraz po Dniu Kobiet. Na giełdę kwiatów pojechałam więc bardziej towarzysko, pogadać z dostawcami, uregulować płatności. Byłam autem osobowym, wiedziałam, że nie będą robić żadnych zapasów, bo teraz nikt nie myśli o kupowaniu kwiatów – opowiada Urszula Dubińska.

Ale – jak wspomina – kiedy zobaczyła twarze ogrodników, wiedziała, że musi im jakoś pomóc. – Kolega mówi do mnie „Ula, ja mam 100 tys. tulipanów w chłodniach. Nie wiem, co będzie dalej” – wspomina kobieta. – Ci ludzie są przerażeni. Zasadzili kwiaty i one rosną mimo pandemii koronawirusa, tego nie da się zatrzymać. Ludzie nie zapłacili za cebulki, mają inne rachunki do uregulowania, a rynek stanął.

Pani Urszula – by wspomóc nieco znajomych z branży – wzięła od nich 25 paczek tulipanów. Na próbę. Po drodze jeszcze trochę frezji i tulipanów. – Nie wiedziałam czy ktoś to kupi, ale postanowiłam zaryzykować. Stwierdziłam, że najwyżej wyrzucę, ale chociaż trochę pomogę – tłumaczy swoją decyzję.

Kwiaty zaczęła sprzedawać w miniony czwartek w swojej kwiaciarni przy ulicy Stanisławowskiej 2 A. A właściwie przed. By było bezpieczniej nikt nie musi wchodzić do środka, na zewnątrz rozstawiła namiot, wystawiła kwiaty, zrobiła wielkie afisze. Ma maseczkę, płyny do dezynfekcji, przenośną kasę fiskalną i terminal na zewnątrz.

– Sprzedaję je w paczkach, 25 zł za 25 sztuk kwiatów. To cena poniżej kosztów produkcji, ale tutaj chodzi wyłącznie o to, by uratować kwiaty, które zostały już posadzone. I odzyskać choć część wydanych pieniędzy – tłumaczy kobieta.

Przez weekend do pani Urszuli przyjechały ciężarówki kwiatów – z Częstochowy, Wielunia i Sieradza. Ogrodnicy sami dowożą je do Lubina. – A moi klienci są cudowni. Przynoszą mi czekoladki, zostawiają napiwki, jedna dziewczynka zrobiła plakat, taksówkarz zadeklarował, że będzie woził kwiaty za darmo, inna pani przyniosła mi worek maseczek, które uszyła… Przyjeżdżają klienci z całego powiatu, a nawet dalej – z Prochowic, Głogowa. Razem możemy pomóc ogrodnikom. Od jednego słyszałam już, że jego jedyne rozwiązanie to samobójstwo, nie pozwolimy ogrodnikom się załamać – podkreśla kwiaciarka.

Do akcji „Pomóż polskiemu ogrodnikowi” powoli zaczynają dołączać inne kwiaciarnie – z Lubina, Polkowic czy Głogowa. Podobne akcje zaczynają się też w stolicy.

– Dostaję też sporo głosów krytyki, że sprzedaję za tanio. Mój zarobek z takiego bukietu, po odliczeniu podatku, to 2,5 zł. Ja byłam gotowa pracować za tyle. Jeśli i tak siedzę w kwiaciarni, to podam chociaż bukiet tulipanów – tłumaczy Urszula Dubińska. – Ale ostatecznie przystałam na propozycję kolegów z branży – z hurtowni i innych kwiaciarni. Od jutra cena bukietu wzrośnie o 5 zł, więc cena 25 kwiatów to 30 zł. Tym samym do akcji przyłączy się więcej punktów i będzie można pomóc jeszcze większej grupie ogrodników. Mam nadzieję, ze nasi klienci i tak pomogą – dodaje na koniec, i prosi, by w jej imieniu podziękować wszystkim, którzy tak aktywnie włączyli się w akcję.

Swoją akcję lubinianka na bieżąco relacjonuje na facebooku.

Fot. Facebook Urszuli Dubińskiej


POWIĄZANE ARTYKUŁY