Ciężarówka wjechała w miejski autobus. – Wiozłem około dziesięciu osób, ale na szczęście nikomu nic się nie stało – opowiada kierowca autobusu. – W chwili uderzenia poczułem jak mnie wgniotło w siedzenie – dodaje. Skutki zderzenia dotkliwiej niż pasażerowie odczuli lubińscy kierowcy. Na KEN, gdzie zderzyły się pojazdy, powstał korek.
– Jechałem tak jak zawsze. Wyjeżdżając z przystanku włączyłem kierunkowskaz i zacząłem włączać się do ruchu – relacjonuje kierowca autobusu. – W lusterku zauważyłem, że jadący z tyłu samochód ciężarowy nie zdąży wyhamować, ja jednak byłem już częściowo na jezdni.
Na drodze było ślisko. Ciężarówkę ściągnęło do zatoczki i uderzyła w tył autobusu. Kierujący nią przyznał się, że do zderzenia doszło z jego winy.
– Nie dostosował prędkości do warunków na drodze – tłumaczy aspirant Jan Pociecha, rzecznik lubińskiej policji. – Mężczyzna został ukarany mandatem w wysokości 500 zł. Zdarzenie zakwalifikowano jako kolizję.
Na szczęście nikomu nic się nie stało.
– Jedna z pasażerek, która dopiero wsiadła i jeszcze nie zdążyła usiąść, najdotkliwiej odczuła skutki wypadku, ale nie chciała jechać do przychodni – mówi kierowca autobusu. – Jechała z nami też lekarka, która zaoferowała pomoc, ale nie była potrzebna.