REGION. Dokładnie w południe spod stacji paliw Lotos i Orlen w Legnicy wyruszył pierwszy, tak duży w naszym regionie, protest kierowców, którzy sprzeciwiają się podwyżkom cen paliw. Przy dźwiękach klaksonów wszystkie samochody podążyły za autem organizatora protestu – Mateusza Góraka.
Na 138 kilometrze doszło do nieprzyjemnego incydentu. Uczestnik happeningu, prowadzący volkswagena passata, został zaatakowany przez kierowcę tira, który chciał go wyrzucić z auta. Kiedy mu się to nie udało, rozbił tylną lampę w osobówce. Gdy na pomoc poszkodowanemu ruszyli inni uczestnicy rajdu, kierowca ciężarówki uciekł.
W manifestacji uczestniczyło około 100 pojazdów. Wydarzenie to wsparła Solidarność Zagłębia Miedziowego. W ramach solidaryzacji z kierowcami, związkowcy użyczyli organizatorom akcji biało-czerwone flagi i sprzęt nagłaśniający.
Czego domagają się manifestanci? – Chcemy przede wszystkim obniżki podatku akcyzowego na paliwa, co spowoduje obniżkę ich cen. Połowa obecnych kosztów, to podatki. Akcyza na rok 2012 wynosi aż 21 proc. – tłumaczy Mateusz Górak, organizator protestu w Legnicy.
Zakładana forma protestu nie do końca została spełniona. Początkowo, jak mówił jego inicjator, samochody miały gęsiego jechać autostradą A4 z prędkością 50 km/h, zajmując jedynie prawy pas ruchu. Niestety, niektórzy kierowcy postanowili pójść dalej i w porywie emocji zablokowali również lewy pas jezdni. Zostali za to ukarani solennymi reprymendami od policjantów. W niektórych przypadkach posypały się też mandaty.
Zdaniem organizatorów akcja zakończyła się sukcesem. Wiele dróg w Polsce, w taki właśnie sposób, zostało dziś zablokowanych. Przedsięwzięcia te mają zwrócić uwagę władz na problem, z jakim borykają się kierowcy coraz więcej płacący za paliwa.