Autora ulotki, kolportowanej wśród mieszkańców Spółdzielni Mieszkaniowej „Nowa” w Lubinie, czeka proces sądowy. Władze lokatorskie postanowiły skierować przeciwko niemu prywatny akt oskarżenia za szkalowanie osób zarządzających mieszkaniowym zrzeszeniem. Pod chaotycznie napisaną ulotką podpisało się dziewięć osób, ale tylko jedna ma ponieść prawne konsekwencje za obraźliwe słowa.
Autorami listu do mieszkańców są przedstawiciele Społecznego Stowarzyszenia Spółdzielców. W jego treści wytykają władzom spółdzielni nieprawidłowości. Ich zdaniem przyczyną problemów finansowych „Nowej” jest niewłaściwa decyzja o budowie developerskiego budynku mieszkalnego.
Spółdzielnia nie wzięła bowiem kredytu na jego budowę i teraz zadanie to ma finansować z pieniędzy pochodzących z czynszów opłacanych przez lokatorów – twierdzą zbuntowani mieszkańcy. Ich zdaniem to właśnie ta inwestycja jest przyczyną zadłużenia „Nowej” wobec MPWiK, Termalu i WPEC-u.
Prezes spółdzielni, Stanisław Halicki odpiera zarzuty lokatorów i przekonuje, że problem tkwi zupełnie gdzie indziej: – Prawdziwą przyczyną zatorów w płatnościach jest zadłużenie mieszkańców wobec spółdzielni. W sumie są nam winni około 600 tys. zł, co daje 300 zł długu na statystycznego spółdzielcę – wylicza.
Niektórzy lokatorzy otrzymali eksmisję. W sumie takich przypadków było około 20. Nikt jednak nie wylądował na bruku. Dłużnicy otrzymali lokale o niższym standardzie, a ich mieszkania poszły pod młotek.
– Dopłacamy z ogólnych pieniędzy do zadłużenia lokatorów i tak w ubiegłym roku, tylko na ocieplanie budynków dołożyliśmy z budżetu 463 tys. zł, bo na 29 budynków do termomodernizacji pozostało już tylko dziesięć – wyjaśnia prezes.
Prezes zauważa, że w połowie 2007 zmieniło się prawo. Do tego czasu spółdzielnie mogły zarabiać na przekształceniach własnościowych i tak tylko „Nowa” w ciągu trzech lat zarobiła na zmianie prawa lokatorskiego we własnościowe 2,2 mln zł.
To właśnie wtedy najwyższy organ założycielski zobowiązał zarząd do inwestycji w developerski budynek mieszkalny. Później pojawił się kryzys i ostrożne banki zaczęły odmawiać udzielania kredytów na zakup mieszkania siedmiu z 17 lokatorów gotowych zamieszkać w nowym bloku.
– Wobec wodociągów nie mamy już żadnego zaległego zobowiązania, a z Termalem i WPEC-em podpisaliśmy porozumienia, na mocy których zadłużenia pozbędziemy się kolejno w sierpniu i wrześniu, kiedy to spółdzielnia ma niższe koszty działalności, ponieważ wtedy nie ponosimy wydatków związanych z ogrzewaniem – uspokaja prezes, który na dowód przedstawia dokumenty, z których wynika, że w tzw. okresie zimowym koszty działalności „Nowej” wynoszą do 550 tys. zł, a w letnim nie przekraczają 150 tys. zł.
– Stąd teraz zostaje nam 400 tys. zł na czysto i możemy negocjować spłatę zadłużenia wobec spółek komunalnych – przyznaje prezes Stanisław Halicki.
Taka argumentacja nie przekonuje lokatora Krzysztofa Andrzejewskiego. – No dobrze, ale za te karne odsetki ktoś musi przecież zapłacić – zauważa spółdzielca, który nie ma żadnych wątpliwości, że przełoży się to na wysokość czynszów płaconych w „Nowej”. Jego zdaniem, są to koszty związane z budową developerskiego budynku.
W poniedziałek władze spółdzielni wystąpiły do Regionalnego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych w Zielonej Górze o wyznaczenie lustratora, który ma zbadać finanse „Nowej” za lata 2007-2008. – Niech zewnętrzny audytor oceni księgowość i będzie sprawa jasna – mówi prezes Stanisław Halicki.
Szef „Nowej” uspokaja, że spółdzielnia jest w dobrej kondycji finansowej. Ma znaczne lokaty bankowe, niewielkie długi i nawet gdyby nie znalazła nabywców na developerskie mieszkania, może je w rozliczeniu przekazać inwestorowi. – Spółdzielcy mogą spać spokojnie – deklaruje Stanisław Halicki.