Nikt do końca nie jest zadowolony z tegorocznego budżetu powiatu – ani rządzący, ani opozycja. Podczas głosowania został on jednak zaakceptowany przez większość radnych.
Radni, którzy podczas ubiegłej kadencji byli członkami zarządu powiatu i są twórcami projektu tego budżetu, podczas głosowania wstrzymali się od głosu. Jak mówią, powodem nie był sam budżet, który przecież sami przygotowali, ale autopoprawki, jakie wprowadził do niego obecny zarząd powiatu.
– Uważam, że te poprawki nie służą dobrej pracy, ale dużej dowolności zarządu – stwierdza radna Małgorzata Drygas-Majka, w poprzedniej kadencji starosta lubiński. – Wszelkiego rodzaju zmiany powinny być dyskutowane na radzie i potem dopiero akceptowane lub nie. I to był jedyny powód, dlaczego wstrzymałam się od głosu. Budżet natomiast nie mógłby być lepszy – dodaje radna.
Innego zdania jest obecny starosta lubiński Tadeusz Kielan, który uważa, że budżet na ten rok jest niedoinwestowany. Brakuje między innymi pieniędzy na oświatę, na którą przewidziano w roku 2011 jedynie subwencję ogólną. Jednak postanowiono przyjąć go właśnie w takiej formie i na bieżąco korygować.
– Oceniłbym go na dostateczny – podsumowuje starosta. – Mimo wszystko postanowiliśmy przedłożyć budżet z wadami, bo mamy pewne pomysły, jak zdobyć pieniądze na inwestycje – dodaje. – Po to były te poprawki w budżecie.
Owe poprawki umożliwiają zarządowi powiatu, bez potrzeby pytania o zgodę rady powiatu, zmienianie i przesuwanie w ramach działów pieniędzy między innymi na inwestycje.
– Ułatwi to pracę zarządu. Będziemy mogli kontynuować inwestycje, które przerwała w ubiegłym roku zima. Nie będziemy musieli tracić czasu na pytanie rady, co może trwać nawet miesiąc. Na najbliższym posiedzeniu i tak radni otrzymają informację o podjętych przez nas działaniach – tłumaczy Tadeusz Kielan.