Do Bożego Narodzenia zostało już tylko kilka dni. Te święta – na reklamowych zdjęciach zawsze piękne i radosne – w rzeczywistości są jednym najbardziej stresujących wydarzeń w roku. Przygotowania do nich pochłaniają mnóstwo naszego czasu i energii, w rezultacie czego do wigilijnej kolacji zasiadamy często zwyczajnie wyczerpani. Szczególnie dotyczy to kobiet, na których tradycyjnie spoczywa większość przedświątecznych zadań. Dlaczego tak bardzo się nimi denerwujemy i jak można sobie z tym poradzić?
To, czy i jak odczuwamy przedświąteczny stres, związane jest przede wszystkim z tym, czy wpadamy w pułapkę perfekcjonizmu. Mniejszą wagę przykładamy do religijnego i duchowego wymiaru Bożego Narodzenia, za to na stole musi być dwanaście pysznych potraw, najpiękniejsze dekoracje, choinka ma być duża i bogato ustrojona, pod nią mają czekać atrakcyjne prezenty, otwierane przez domowników ubranych w eleganckie stroje.
Im bliżej 24 grudnia, tym częściej media serwują nam taki właśnie obraz świętującej rodziny, a my – mniej lub bardziej świadomie – chcemy do tego wizerunku się zbliżyć. Jeśli mimo naszych wysiłków rezultat przygotowań jednak odbiega od tego „ideału”, zamiast radości pojawią się frustracja, rozczarowanie i złość.
Podział zadań to podstawowy sposób na to, żeby w tym roku było inaczej. Unoszenie się ambicją i deklarowanie, że „ze wszystkim poradzę sobie sam(a)” to najgorsza rzecz, jaką można sobie „sprezentować”.
– Po takich gorączkowych przygotowaniach siadamy wtedy do stołu często dosłownie z rozbiegu. Nie mamy kiedy wprawić się w świąteczny nastrój, głębiej odetchnąć i autentycznie nacieszyć się tą chwilą. Jeśli ten schemat powtarza się co roku, nie ma się co dziwić, że sama myśl o nadchodzącym Bożym Narodzeniu przyprawia nas o ból głowy – komentuje Małgorzata Chrzan, psycholog kliniczny dziecięcy z Dolnośląskiego Centrum Zdrowia Psychicznego dla Dzieci i Młodzieży w Lubinie.
Angażujmy zatem wszystkich członków rodziny – i bliższych, i dalszych, szczególnie, jeśli ktoś pomoc nam zaoferował.
Czas, energia i pieniądze to główne nakłady, które trzeba ponieść, by zorganizować świąteczne spotkania w gronie bliskich. Oprócz tych kosztów często pojawia się stres wynikający z planowanych spotkań z dalszą rodziną – mogą paść niewygodne dla nas pytania, obawiamy się rozmów o polityce, religii, pandemii i innych drażliwych tematach. Istnieje wówczas ryzyko, że zamiast wesołych świąt będziemy mieć zwyczajną kłótnię.
Jeśli wiemy, że nasi krewni mogą poprowadzić rozmowę przy świątecznym stole na kłopotliwe dla nas tory, to – idąc za radą psychologów – można zawczasu przygotować sobie odpowiedzi, a nawet całe scenariusze takiej rozmowy, by pokierować nią według nas. Warto też przygotować tematy „ratunkowe”, po które sięgniemy, gdy rodzinna dyskusja będzie zmierzała na niebezpieczne wody. Dobrym sposobem na wyjście z takiej opresji jest wspólna zabawa.
– W zeszłym roku przygotowaliśmy dla lubinian poradnik zatytułowany „Święta bez spiny”, w którym przedstawialiśmy zabawy na każdy dzień okresu świąteczno-noworocznego. W tym roku także zachęcamy ich do wspólnej zabawy, czyli do zagrania w naszą świąteczną grę planszową, dołączoną do „Wiadomości Lubińskich”. To bardzo dobry sposób na to, żeby rozładować stres, który towarzyszy nam na co dzień i przypomnieć sobie, jak fajnie jest robić coś razem, w rodzinnym gronie – mówi Małgorzata Chrzan. – Wspólne aktywności są jednym z najlepszych i najłatwiejszych sposobów na natychmiastową poprawę humoru wszystkim członkom rodziny. Są też źródłem dobrych wspomnień, które na pewno nieraz wrócą – zapewnia ekspertka.