Bimber przyczyną wybuchu na Topolowej

1585

IMG_8898.JPGPolicja i prokuratura prowadzi postępowanie w sprawie wczorajszego (27 stycznia) wybuchu, do którego doszło około godziny 17 w wieżowcu na ulicy Topolowej 54. Z relacji sąsiadów wynika, że lokator mieszkania od lat pędził bimber, którego wybuch spowodował tak wielkie straty.

Zdarzenie miało miejsce w mieszkaniu na trzecim piętrze. Około godziny 17 doszło tam do wybuchu, który wyrwał ścianę zewnętrzną jednego z pomieszczeń. W tym czasie w mieszkaniu przebywały dwie osoby. Kobieta nie odniosła żadnych obrażeń, dlatego po zbadaniu przez lekarzy pogotowia, pozostała w domu, gdzie została przesłuchana przez policję, natomiast mężczyzna z złamaniem ręki oraz poparzeniem ciała trafił do szpitala.

Niecodzienny widok zgromadził tłumy gapiów, którzy sądzili, że przyczyną zdarzenia jest eksplozja gazu. Według pogotowia gazowego, wybuch na pewno nie był spowodowany nieszczelną instalacją. Zdaniem sąsiadów winny jest sam lokator, który od wielu lat „pędził w mieszkaniu bimber”.

– Całe szczęście, że tylko tak to się skończyło i że spokojnie mogliśmy wrócić do swoich mieszkań – mówią mieszkańcy wieżowca.

Przypuszczenia sąsiadów potwierdza też prokuratura, która wszczęła śledztwo w sprawie sprowadzenia katastrofy, mającej postać wybuchu materiałów łatwopalnych.

– Na miejscu zdarzenia był już biegły. Ze wstępnej oceny wynika, że przyczyną wybuchu był zapłon stężonego związku chemicznego spowodowany produkcją alkoholu. Obrażeń ciała doznał 68-letni właściciel mieszkania – mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Legnicy.

Przeprowadzone zostaną jeszcze dodatkowe oględziny. Jeżeli śledztwo wykaże, że lubinianin jest winny katastrofy, to grozi mu od 1 do 10 lat więzienia.

Na kilka godzin lokatorzy z mieszkań na wyższych kondygnacjach zostali jednak ewakuowani z budynku.

– Na miejsce zdarzenia przybył Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego. Wstępnie konieczna była ewakuacja lokatorów z mieszkań znajdujących się powyżej. Po oględzinach inspektor wydał słowną opinię, że wyrwa nie stwarza zagrożenia budowlanego i lokatorzy mogli wrócić do swoich mieszkań – wyjaśnia Cezary Olbryś, rzecznik lubińskiej straży pożarnej.

W akcji ratowniczej brały udział 4 zastępy straży pożarnej, policja i pogotowie, które zabezpieczyły teren do czasu wydania decyzji inspektora budowlanego. Ostatnie działania zakończone zostały tuż przed godziną 20. Wtedy też mieszkańcy mogli spokojnie wrócić do swoich mieszkań.

Zarząd spółdzielni mieszkaniowej planuje już zabezpieczenie mieszkania oraz jak najszybsze podłączenie ogrzewania w całym budynku, gdyż wczoraj zostało ono odłączone.

MS


POWIĄZANE ARTYKUŁY