Słabość polskich partii politycznych, układy i zależności od centralnej polityki na szczeblach lokalnych – temu stanowczo sprzeciwiają się samorządowcy, którym przyświeca idea bezpartyjności. Po Lubinie i Bolesławcu przyszedł czas na Złotoryję. Politycznej przynależności sprzeciwiają się też prezydenci Poznania i Nowej Soli.
Bezpartyjni samorządowcy z Dolnego Śląska, Wielkopolski i Lubuskiego spotkali się tym razem w Legnicy w budynku Letia Bussines Center. Przyjechali oni na zaproszenie Tymoteusza Myrdy, kandydata na prezydenta Legnicy z ramienia Komitetu Wyborczego Wyborców Bezpartyjni Samorządowcy.
– Ruch bezpartyjnych samorządowców to nie jest tylko ruch w Lubinie, Bolesławcu czy też w Legnicy, ale inicjatywa, która rozszerza się na całą Polskę. Samorządowcy, jak i mieszkańcy widzą, że partie zawłaszczają sobie samorządy. Na to mówimy stanowcze „nie” – mówi Tymoteusz Myrda, kandydat na prezydenta Legnicy z ramienia KWW Bezpartyjni Samorządowcy.
– Sytuacja na Dolnym Śląsku doskonale obrazuje, jak partyjność doprowadza do paraliżu decyzyjnego. W ciągu 12 lat na Dolnym Śląsku wymieniono ośmiu marszałków, a przy okazji także w całości zarządy. Stabilność zarządu urzędu marszałkowskiego jest jak widać rozchwiana. Wszyscy wiedzą pół roku wcześniej, że zarząd będzie wymieniany i później pół roku po wymienieniu zarządu następuje zmiana dyrektorów. Oznacza to destabilizację i brak możliwości konstruowania dobrych programów dla całego regionu – mówi Robert Raczyński, prezydent Lubina stojący na czele KWW Bezpartyjni Samorządowcy.
Apolityczni samorządowcy twierdzą, że partie w ogóle nie powinny mieszać się w sprawy samorządowe.
– Dopóki działam na szczeblu samorządowym to partyjność przeszkadza, szkodzi i psuje. Trzeba głosować na ludzi i ich dorobek, a nie na partie polityczne. Dziura w drodze nie ma barw politycznych. Sama nazwa wskazuje, że przecież mówimy o sejmikach samorządowych. To jest samorząd, a nie partiorząd – mówi Wadim Tyszkiewicz, prezydent Nowej Soli, przewodzący KWW Lepsze Lubuskie.
Problem upolitycznienia samorządów zauważają mieszkańcy wielu polskich województw, dlatego do bezpartyjnego ruchu zapoczątkowanego na Dolnym Śląsku przez prezydentów Roberta Raczyńskiego i Piotra Romana coraz większa liczba samorządowców.
– Przeprowadziliśmy badania i okazało się, że w sumie 33 proc. wszystkich mieszkańców Wielkopolski, a więc więcej niż ma największa partia polityczna w Wielkopolsce wolałaby zagłosować w wyborach samorządowych na osoby pochodzące z ugrupowań niezależnych. I stąd pojawił się pomysł, by taką propozycję mieszkańcom złożyć – mówi Ryszard Grobelny, prezydent Poznania i szef KWW Ryszarda Grobelnego Teraz Wielkopolska.
Idea bezpartyjności funkcjonuje również w innych państwach w Europie.
– W Kraju Libereckim w Czechach rządzi w tej chwili ugrupowanie, które jest poza partiami. Ugrupowanie, które nazywa się Starostowie dla Libereckiego Kraju. Hetmanem, czyli marszałkiem jest Martin Puta, do niedawna burmistrz Hradka nad Nisou – mówi Piotr Roman – prezydent Bolesławca, współzałożyciel KWW Bezpartyjni Samorządowcy.
Do inicjatywy ostatnio przyłączył się również związany z Platformą Obywatelską burmistrz Złotoryi.– Bezpartyjny ruch samorządowy to jest to, czego my samorządowcy z wieloletnim doświadczeniem, oczekujemy. Wierzymy w to, że będziemy uczestniczyć w tym, co jest dla naszych miast najważniejsze. Uczestniczyć na przykład w podziale środków, by móc realizować cele, które są najważniejsze dla naszych lokalnych społeczności – mówi Ireneusz Żurawski, burmistrz Złotoryi, startujący z KWW Bezpartyjni Samorządowcy.