Kolejny Polak ma szansę na zagraniczny angaż. Grzegorz Bartczak ma 22 lata. Jest podstawowym obrońcą Zagłębia Lubin, z którym zdobył mistrzostwo Polski. Do kadry powoływał go już Leo Beenhakker. Teraz interesuje się nim Benfica Lizbona – pisze "POLSKA Gazeta Wrocławska".
"Od wtorku przebywam w Portugalii. Rzeczywiście temat Grześka przewinie się w moich rozmowach z prezydentem klubu z Lizbony" – potwierdza nasze informacje Robert Pietryszyn, prezes lubińskiego klubu.
Młody i utalentowany obrońca zrobił dobre wrażenie na Portugalczykach. I nic dziwnego. Miniony sezon miał naprawdę doskonały. Przebojem wdarł się do pierwszego składu Zagłębia i nie oddał miejsca na prawej stronie defensywy aż do dzisiaj. Zauważył go Leo Beenhakker. Selekcjoner naszej kadry kilkakrotnie powoływał już go na zgrupowania, a w październiku dał mu szansę debiutu w meczu przeciwko Węgrom
Sam zainteresowany ze spokojem podchodzi do ewentualnego transferu. "Będzie mi miło, jeśli moje nazwisko padnie podczas spotkania w Lizbonie. Ale doskonale wiem, że jeśli tak się stanie, to tylko przy okazji załatwiania innych, ważniejszych spraw. Trudno mi o tym teraz mówić. Może porozmawiamy, gdy pojawią się jakieś konkrety?" – mówi skromnie Bartczak. Po chwili jednak dodaje ze śmiechem: "Moją ulubioną ligą jest angielska. Ale Portugalią też bym nie wzgardził".
Wyjazd na Półwysep Iberyjski odradza mu jednak Czesław Michniewicz, były trener Zagłębia i człowiek, który tak naprawdę jako pierwszy dał mu szansę zaistnienia w poważnym futbolu. "Klub grający w Lidze Mistrzów to teoretycznie zawsze dobry kierunek. Ale czy tak będzie w przypadku Grzesia? Mam wrażenie, że teraz jest to za silny zespół dla niego. Tam jest po 30 doskonałych graczy na każdym treningu, każdy zmobilizowany na całego. To chyba zbyt duży przeskok. Bartczak jest utalentowany, ale jednak tylko z ligi polskiej. A nasza ekstraklasa w Europie nic nie znaczy" – przestrzega Michniewicz.
Jaki w takim razie doradzałby mu kierunek? "Zdecydowanie liga niemiecka. Jakiś średni klub, w którym miałby szansę okrzepnąć i oswoić się z innym futbolem. Bo łatwo jest wskoczyć na głęboką wodę, ale sztuką jest utrzymać się na powierzchni. A może Hertha? Ostatnio byłem na meczu berlińczyków i spotkałem się z Łukaszem Piszczkiem, najlepszym przyjacielem Grzesia. W żartach powiedziałem, że z Bartczakiem tworzyłby doskonały duet. A on na to, że wspominał już o nim trenerowi" – dodaje Michniewicz.