Barszczu na razie jak na lekarstwo

1976

Trudno go odróżnić od jego niegroźnego kuzyna, a kontakt z nim grozi ciężkimi poparzeniami skóry – chodzi oczywiście o barszcz Sosnowskiego, który latem może dać się we znaki miłośnikom pieszych wędrówek.

Barszcz Sosnowskiego jeszcze w połowie XX w. uważany był za wartościową roślinę pastewną. W Polsce najczęściej był uprawiany na Podhalu, Podkarpaciu i na Dolnym Śląsku, a dokładniej na Przedgórzu Sudeckim. Okazało się jednak, że roślina jest niebezpieczna dla ludzi i w dodatku bardzo inwazyjna, czyli zagrażająca innym uprawom. Dlatego dziś jego uprawa i sprzedaż są zakazane.

W powiecie lubińskim tę niebezpieczną roślinę wciąż można spotkać w kilku miejscach. Według informacji uzyskanych przez nas w lubińskim magistracie i urzędach gmin, w tym roku do tej pory nie zgłoszono jej występowania w Lubinie. Barszczu nie ma też na terenie gminy wiejskiej Lubin, ale trzeba już na niego uważać w okolicach pałacu w Dziewinie – w gminie Ścinawa, oraz w Radoszycach i Radomiłowie – w gminie Rudna.

Roślina jest o tyle niebezpieczna, że do oparzeń i zatrucia, objawiającego się nudnościami, bólem głowy i torsjami – może dojść nawet bez bezpośredniego kontaktu z nią. Wyzwalane przez barszcz Sosnowskiego furanokumaryny mogą osadzać się na skórze lub dostać się do organizmu przez drogi oddechowe.

Barszcz Sosnowskiego bardzo trudno odróżnić od barszczu zwyczajnego, stosowanego w ziołolecznictwie, niektórzy mylą go też z koprem i arcydzięglem. Charakterystyczne dla niebezpiecznej odmiany są m.in. duże, rozłożyste kwiatostany, mające nawet kilkadziesiąt centymetrów rozpiętości, wysokość – roślina sięga nawet 3-4 metrów, trzyczęściowe liście w kolorze jasnej, żywej zieleni. Górna część pędu jest zielona, a dolna pokryta fioletowymi plamkami.


POWIĄZANE ARTYKUŁY