Z trenerem piłkarek ręcznych KGHM MKS Zagłębia Lubin, Bożeną Karkut rozmawialiśmy o Lidze Mistrzyń, Pucharze Polski, sytuacji w ORLEN Superlidze, a także o innych ważnych tematach.
W sobotę czeka nas losowanie Final Four Pucharu Polski. W grze pozostały zespoły z Koszalina, Lublin i Kobierzyc. Ma pani wymarzonego rywala czy to nie ma znaczenia, gdy po prostu chce się zdobyć trofeum?
Absolutnie nie. Nigdy nie kalkuluję. Wyznaję zasadę, że jeżeli o coś się walczy, a w tym wypadku jest to Puchar Polski i jesteśmy obrończyniami tego trofeum, to trzeba wygrywać z każdym. Oczywiście w tej formie kluczowy będzie na pewno półfinał. Zdaję sobie sprawę, że każda z tych drużyn ma nadzieję na końcowy triumf. Wydaje mi się, że zawsze bardziej zdeterminowane są drużyny, które nie mają szansy na medal, jak chociażby Koszalin. Z kolei Lublin i Kobierzyce to nasi przeciwnicy w walce o trofea od lat. Bardzo dobrze się znamy i będziemy przygotowywać się tak, jak do każdego meczu, aby potem wyjść na parkiet i zwyciężyć.
Bronimy Pucharu Polski oraz mistrzostwa kraju. Przewagę mamy bardzo dużą, ale pani zapewne hurraoptymizm tonuje.
Dopóki piłka w grze, to wszystko może się wydarzyć… Prosta matematyka: każdy mecz to trzy punkty, a jest jeszcze sześć spotkań, podczas gdy my mamy dwanaście punktów przewagi. Oczywiście piękna sytuacja, ale to jeszcze nie koniec. Wierzę, że ten sezon będzie taki szczęśliwy, jak ostatni, jednak nie dzielę skóry na niedźwiedziu. Każdy jeszcze wychodzi na parkiet i walczy do końca.
Wszyscy są pod wrażeniem, że w ORLEN Superlidze Kobiet KGHM MKS Zagłębie straciło tylko jeden punkt, a przecież zespół miał jeszcze dodatkowych czternaście meczów w Lidze Mistrzyń.
I to uznaję za plus, choć oczywiście znajdą się malkontenci, którzy powiedzą, że wygrywać w Polsce to jedno, ale w Lidze Mistrzyń sobie nie poradziliśmy. Ja wciąż uważam, że zespół KGHM MKS Zagłębia Lubin zdecydowanie dojrzalej gra po tych konfrontacjach z najlepszymi na świecie. Bardzo się cieszę, że fizycznie to wytrzymaliśmy, a nie był to dla nas łatwy czas – mecze co trzy dni i podróże. Dziewczyny zniosły to naprawdę dzielnie i kompletnie nie widać, żebyśmy się pogorszyły w poziomie sportowym – wręcz odwrotnie.
Runda rewanżowa w Lidze Mistrzyń wypadła w wykonaniu zespołu bardzo dobrze. Co prawda punktów nie udało się zdobyć, ale w większości przypadków rywalizacja była bardzo zacięta.
Tak, zdecydowanie runda rewanżowa była już z większą wiarą i większym przekonaniem, że z drugiej strony są bardzo dobre zawodniczki, ale to też ludzie. Bardzo mi zależało na tym, żeby zaszczepić taką mentalność w zespole. Wiemy, z czym się mierzyliśmy od początku. Zdecydowaliśmy się na ten krok– już to powtarzałam nie raz – bo to służy rozwojowi. Cieszy mnie, że tutaj, w Lubinie, ludzie mogli zobaczyć najlepsze zawodniczki na świecie i czołowe drużyny europejskie. To wspaniała promocja piłki ręcznej. Wymagało to dużo pracy wielu ludzi. W klubie i sponsoringu. Naprawdę taka rzecz jest trudna do zorganizowania. Uważam jednak, że zarówno dziewczyny zdały egzamin na szóstkę, podobnie jak i cały klub. Mam nadzieję, że jeszcze będziemy mieli takie przeżycia w Lubinie.
Niesamowita atmosfera i świetna promocja piłki ręcznej to także spotkanie Polska – Dania, które odbyło się w lutym w Lubinie w ramach eliminacji do ME 2024 piłkarek ręcznych…
Bardzo się cieszę, że mieliśmy w Lubinie kolejną możliwość ugoszczenia reprezentacji Polski i meczu o taką stawkę. Tym bardziej, że Dania to wicemistrz Europy i brązowy medalista mistrzostw świata, czyli czołówka w światowej piłce ręcznej. Znów ukłony dla Prezesa i Klubu, wszystkich, którzy przy tym pracowali, bo to poważne wyzwanie i miło było słuchać wszędzie pochwał na temat świetnej organizacji i wspaniałej atmosfery. To niesamowite uczucie, gdy się stoi tam na dole i słucha hymnu, a trybuny są biało-czerwone. Każdy o takich obrazkach marzy, a piłka ręczna kobiet nie ma za dużo takich chwil, więc cieszę się, że dziewczyny mogą swoje marzenia spełniać. Dawno temu, kiedy wychodziliśmy na parkiet jeszcze w Szkole Podstawowej nr 14 z hasłami „Chcemy hali”, i ciągle o nią prosiliśmy, mówiłam, że hala widowiskowo-sportowa to nie tylko sport. W Lubinie – choć Lubin sportem stoi, a piłką ręczną na pewno – to przede wszystkim też możliwość organizowania konfrontacji międzynarodowych, wystaw, koncertów. Ja patrzę na to oczywiście od strony sportowej. Cieszę się, że to widowisko Polska – Dania miało miejsce w Lubinie i mam nadzieję, że takich imprez będziemy mieli w przyszłości jeszcze dużo.
24 lata jest pani w Lubinie, który przez ten czas poznała pani od podszewki. Pamięta pani swoje początki tutaj?
Przyjechałam tu w sierpniu 2000 roku. Pamiętam, że wysiadłam z busa koło „jamników” i miałam jeszcze kilka godzin do treningu. Rozglądałam się, gdzie by tu usiąść na kawie. Pierwszym obiektem, którzy dojrzałam, była „Muza”, więc tam skierowałam moje pierwsze kroki w Lubinie. Okazało się jednak, że tam trwała impreza zamknięta. Udałam się zatem na dworzec PKS, ale to miejsce strasznie wyglądało. I nie było gdzie się tej kawy tak naprawdę napić. Jak przeszłam się po mieście, to w miejscu dzisiejszej Cuprum Areny znajdowało jakieś targowisko… Tak sobie było, powiem szczerze.
Hali nie mieliśmy, więc było chodzenie od jednej szkoły od drugiej i ogromna ciasnota. W tym pierwszym roku graliśmy w pucharach, w drugim też – i doszliśmy aż do półfinałów, gościliśmy tutaj drużyny i mistrzyń, i wicemistrzyń świata. A tu ciasno i niespecjalnie mogliśmy się czymś pochwalić. Kolejna rzecz, która mi przeszkadzała – szczególnie latem, bo kocham wodę – to basen, który był, ale wystarczyło, że ktoś tam rozbił szkło i basenu nie było. Ludzie ciągle skazani na dojazd gdzie indziej. I moje ukochane spacery z psami: niespecjalnie miałam tereny, gdzie mogłam się z nimi udać.
Zaszło jednak sporo zmian. Które z nich uważa pani za najlepsze?
Wymienię na gorąco: piękna hala sportowa, ładny teren RCS-u, na którym mamy dużo innych obiektów. Piękne parki i galeria, cały ciąg ulic i miejsc, gdzie można wypocząć, napić się kawy, pogadać. Widać gołym okiem, że mieszka się tu lepiej. Pamiętam tę rewolucję, gdy prezydent Robert Raczyński powiedział, że tu nie będzie się płacić za przejazd komunikacją miejską ani podatków od nieruchomości. Każdy się pukał w głowę, a jednak on do tego doprowadził i z czasem wdrożyły to także inne gminy. Ludzie na tym skorzystali.
Do tego jeszcze odnawianie na okrągło budynków. Zawsze się dziwiłam, że właściwie nic nie widzę złego w tej bramie, przez którą przechodzę do mieszkania, a tu znowu wymiana bramy i odnawianie trawników, zmiana elewacji… Później seria renowacji przedszkoli oraz szkół. To trwa od wielu, wielu lat. Lubin jest czystym, uporządkowanym miastem, w którym tak naprawdę jest wszystko, a kolejne lata to tylko wprowadzanie kolejnych udogodnień, żeby ludziom żyło się łatwiej.
Potem przywrócenie tutaj pociągów osobowych. Dzięki Kolejom Dolnośląskim mieszkańcy mogą łatwo dojechać chociażby do Wrocławia czy Legnicy, żeby uczyć się czy pracować – to też otworzyło nowe możliwości wielu ludziom. Na ten czas już widać gołym okiem ośrodek, który będzie pomagał dzieciom z problemami psychicznymi – też bardzo dzisiaj potrzebna instytucja. Kolejne plusy to plan rozbudowy infrastruktury przy dworcu kolejowym. Ja osobiście się cieszę, że powalczymy o to, żeby też było schronisko oraz hotel dla psów, a także większa edukacja ludzi w tej dziedzinie. Taka jest prawda, że będzie mniej skrzywdzonych zwierząt oraz większe bezpieczeństwo na ulicach, bo bezdomne zwierzęta w swojej rozpaczy czasem potrafią być niebezpieczne.
Oczywiście jako trenerka KGHM MKS Zagłębia Lubin wciąż będę patrzyła na wszystko od strony sportowej. Mamy wspaniałe warunki do pracy i wokół wielu ludzi, którzy przez te wszystkie lata wspierali nas, żeby prezes Witold Kulesza mógł wciąż utrzymywać dwie sekcje w piłce ręcznej na poziomie ekstraklasy i żebyśmy mogły startować w takich rozgrywkach międzynarodowych jak Liga Mistrzyń.