Z pracy do domu, a z domu na pomoc potrzebującym zwierzętom. Czas dla siebie i rodziny został tu ograniczony do absolutnego minimum – tak od mniej więcej dwóch lat wygląda codzienność wolontariuszy lubińskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, którzy w ostatnim czasie przeżywają prawdziwy nawał pracy. Wszystko za sprawą nowo powstałego azylu dla porzuconych i skrzywdzonych czworonogów koło Krzeczyna Wielkiego. Obiekt na pierwszy rzut oka jest już ukończony, ale – jak zaznaczają przedstawiciele TOZ-u – do zrobienia jest jeszcze sporo. Obecnie schronienie w nim znalazło 20 słodkich psiaków. Wszystkie chętnie zamieszkają w kochającym domu.
Jeszcze kilka miesięcy temu niewiele brakowało, by lubiński TOZ zakończył swoją charytatywną działalność.
Kochani jesteśmy zmuszeni do zaprzestania pomocy porzuconym i skrzywdzonym zwierzętom. Mamy zaledwie kilka dni na opuszczenie obecnego, użyczonego terenu i nie mamy gdzie się przenieść. Potrzebujemy ogrodzonego terenu z dostępem do wody i prądu. Teren na użyczenie lub wynajem. Bez tego nie jesteśmy w stanie dalej działać i nieść pomocy najbardziej skrzywdzonym, porzuconym i często już niechcianym zwierzakom.
– brzmiał pod koniec marca dramatyczny apel wolontariuszy opublikowany w mediach społecznościowych.
Wpis ten poruszył serca wielu ludzi. Ochoczo zaczęli oni oferować swoją pomoc, natomiast miasto przekazało działkę, na której powstało przytulisko dla psów i kotów, odbieranych podczas interwencji.
To był dopiero początek tej wspaniałej historii. Szybko uruchomiono zbiórkę pieniędzy na zakup potrzebnych rzeczy, nie brakowało też rąk do pracy przy sprzątaniu czy wyrównywaniu terenu. Co warte podkreślenia – bezinteresownej pracy, bo nie dla wszystkich jest to oczywiste.
– Niestety, ale zdążyłyśmy się już przyzwyczaić do złośliwych komentarzy, że na pewno nie robimy tego za darmo. Albo, że jesteśmy żebrakami, bo ciągle prosimy o pieniądze. Tyle, że nie robimy tego dla siebie – zauważa Anita, wolontariuszka TOZ-u w Lubinie.
– Zdajemy sobie sprawę, że często odbywa się to kosztem naszego życia prywatnego i naszych rodzin. No, ale cóż, takie już jesteśmy wariatki – uzupełnia z uśmiechem Marta, również z TOZ-u Lubin, w którym aktywnie działa obecnie 12 wolontariuszy.
Na szczęście malkontenci stanowili zdecydowaną mniejszość. Większość gorąco kibicowała i mocno trzymała kciuki za powodzenie całego przedsięwzięcia. Niejedna osoba sama zakasała rękawy i zabrała się do pracy.
I już dziś można powiedzieć, że się udało. Wprawdzie lista potrzeb jest nadal dość długa, to jednak najważniejsze zostało już zrobione. Przede wszystkim przytulisko zyskało ogrodzenie, są też wydzielone i wyposażone boksy dla piesków.
– Wkrótce powinniśmy mieć przyłączenie do bieżącej wody, bo póki co musimy się zadowolić wodą z mauzera. Potrzebujemy jeszcze jeden kontener, garaż, dwie bramki na wybiegi dla psów, jeszcze jedną kamerę, smycze flexi, obroże, szelki, siatkę zacieniającą na kojce, koce polarowe, podkłady dla szczeniąt, worki czy ręczniki papierowe. No i oczywiście zapas karmy dla psów dorosłych i szczeniaków, zarówno suchej jak i w puszkach – wylicza potrzeby pani Anita.
Obecnie w azylu przebywa 16 szczeniaków i cztery dorosłe psy. – Prócz tego dwa psy mamy na tymczasie (tymczasowe schronienie – przyp. red.), a pod naszą opieką jest też 16 kotków – dodają wolontariuszki.
Wszystkie czworonogi chętnie zmienią miejsce zamieszkania na ciepły, kochający dom. Osoby zainteresowane ich adopcją proszone są o kontakt z lubińskim TOZ-em za pośrednictwem Facebooka.