Antoni Staroń urodził się 100 lat temu w Wieluniu. Od 32 lat mieszka zaś w Lubinie. Na swoje setne urodziny nie mógł się doczekać i już od tygodnia ze zniecierpliwieniem dopytywał się swojej najmłodszej córki Małgorzaty Lizak, czy to aby już ma sto lat.
Jubilat z okazji swoich urodzin nie krył szczęścia, wciąż żartował, a jego promienny uśmiech zdradzał, że cieszy się z gości, którzy przybyli na jego wyjątkową uroczystość. Było mnóstwo życzeń, panu Antoniemu odśpiewano dwieście lat, a od samorządowców otrzymał pisemnie lub osobiście liczne gratulacje, w tym od dolnośląskiego wojewody i premiera Donalda Tuska. Gratulacje otrzymał również z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, który z okazji setnych urodzin przyznał jubilatowi specjalny dodatek finansowy.
Stulatek Antoni bez przerwy rozbawiał przybyłych, wiele razy podkreślał, że nigdy nie przypuszczał, że dożyje stu lat.
– Tato ma troje dzieci, sześcioro wnuków, a już prawnuków chyba z ośmioro? – wylicza syn Józef Staroń. – Jego umysł jest dalej sprawny. Całe życie pracował w biurze na kolei, do pracy dojeżdżał rowerem. Świetnie mówi po niemiecku, uwielbia czytać książki i okularów używa tylko do czytania. Co ciekawe doskonale orientuje się, co dzieje się w kraju i na świecie. Śledzi na bieżąco polityczne sprawy – wymienia z dumą syn.
– Ma jedynie kłopoty z chodzeniem, bo porusza się z balkonikiem – wtrąca najmłodsza córka stulatka.
A jaki jest złoty środek na długowieczność pana Antoniego?
– Ojciec zawsze dbał o dietę, co najmniej od 50 lat nie pali, ale do tej pory bardzo lubi wypić lampkę czerwonego wina. Miał sporo stresujących sytuacji, ale dzięki poczuciu humoru przeszedł dużo w życiu bez uszczerbku na zdrowiu. Co ważne przeżył dwie wojny, a czasie II wojny światowej był w AK i więzili go hitlerowcy – mówi córka Małgorzata Lizak.
Jedna z osób przybyłych na setne urodziny Antoniego Staronia z Lubina, zapytała jubilata, czego można mu teraz życzyć.
– Żeby mnie anieli przyjęli, żeby mi chętnie pomogli się tam udomowić – odparł zadowolony stulatek Antoni.
AM