Tajemnicą owiane są przyczyny nagłej ewakuacji pracowników KGHM z Afryki. W Demokratycznej Republice Konga miedziowy holding od kilkunastu lat prowadzi interesy. Rzeczniczka spółki wysłała w tej sprawie oficjalny komunikat, ale broni się przed ujawnieniem powodu rychłego odwrotu pracowników.
KGHM prowadzi działalność w Kongo od 1996 roku. Jak wskazuje rzeczniczka Polskiej Miedzi, obecnie w spółce KGHM Congo przebywało trzech pracowników lubińskiego koncernu i serwisant z Huty Stalowa Wola.
– Z uwagi na możliwość niebezpieczeństwa pracowników przebywających w Demokratycznej Republice Konga, zarząd KGHM podjął decyzję o ich ewakuacji do Polski. Wszystkie te osoby są już w drodze do domu – informuje Monika Kowalska, z biura prasowego miedziowej spółki.
Nie mogliśmy jednak ustalić okoliczności, które wpłynęły na ewakuację, ponieważ Kowalska nie udziela żadnych informacji. – W tej chwili nie możemy powiedzieć nic na temat niebezpieczeństwa, jakie groziło naszym pracownikom. Czekamy na ich przyjazd i dopiero wtedy będziemy mogli powiedzieć coś więcej – odpowiada wymijająco.
Skontaktowaliśmy się więc z Hutą Stalowa Wola. Szef biura zarządu, Mirosław Wolak, nie krył zdziwienia treścią komunikatu wysłanego z KGHM.
– Zadzwoniłem do wszystkich pracowników, którzy obsługują kontakty zewnętrzne w naszej firmie, a także do osób związanych z naszą zagraniczną działalnością. Okazuje się, że nie wysyłaliśmy serwisanta do Konga, dlatego nie rozumiem skąd taki komunikat – dziwi się Mirosław Wolak.
Zastanawiające jest, czemu tak naprawdę miał służyć komunikat wysłany z biura prasowego Polskiej Miedzi. Co prawda Kongo nie należy do najbezpieczniejszych obszarów świata, ale serwisy zagraniczne nie donoszą, by w ostatnich sytuacja w tym kraju miała się radykalnie zmienić. Zadziwiający jest też wątek związany z pracownikiem Huty Stalowa Wola. Czekamy więc na dalszy rozwój wypadków.
Fot. źródło: kghm.pl
Mariola Samoticha