Przed niedzielnym meczem Zagłębie-Chrobry oficjalnie pożegnano kończącego karierę zawodniczą Adama Steczka. – Kiedyś zacząłem przygodę ze sportem, kiedyś musiałem zakończyć – mówi "Stesiu" w wywiadzie dla portalu handball-polska.pl.
Michał Braun: Przed meczem z Chrobrym oficjalnie został pan pożegnany przez kolegów z zespołu i działaczy. Takie momenty są trudne.
Adam Steczek: Dokładnie, łza się zakręciła w oku. Gdy koledzy wybiegali na parkiet to serce się trochę poruszyło. 17 lat gry w piłkę ręczną w Zagłębiu znaczy dla mnie bardzo dużo.
Dlaczego już żegna się pan z boiskiem?
– Kiedyś zacząłem przygodę ze sportem, przyszedł też czas na jej zakończenie. Jestem zdrowy, nie miałem w zasadzie żadnych poważniejszych kontuzji. Zdobyłem z Zagłębiem kilka medali, grałem w Lidze Mistrzów, czuję się spełniony.
Czasu na nudę jednak pan nie będzie miał.
– Zgadza się. Pracuję w KGHM Polska Miedź S.A., jestem górnikiem. Zjeżdżam sobie na dół i pracuję na oddziale G-8 Lubin Zachodni. Fedrujemy miedź, nudy nie ma (śmiech).
Wspomnień z boiska bardzo dużo, czy któreś zajmuje szczególne miejsce?
– Najmocniej w pamięci zapadł mi pierwszy medal, srebrny. Wszystkie medale cieszą jednakowo, także złoty, który również z zespołem wywalczyłem. Miło też było zagrać przeciwko silnym zespołom i reprezentować Polskę w Lidze Mistrzów.
Zobaczymy jeszcze kiedyś Adama Steczka na boisku?
– Możliwe, że tak do końca nie rozstanę się ze sportem. Zastanawiam się czy nie podjąć jeszcze pewnego wyzwania. Coś chcą zrobić w Polkowicach, to jest tylko 16 km od Lubina. Jeśli będzie czas, a zdrowie dopisuje, więc może podejmę rękawicę i pobawię się jeszcze w szczypiorniaka w III lidze.
Na razie pozostaje trzymanie kciuków za Zagłębie. To może się przydać.
– Nie ukrywam, że chciałbym, aby walczyli o medal. Vive jest poza zasięgiem, przypuszczam, że tak jak w poprzednim sezonie, tak i teraz nie przegrają meczu. Reszta ligowej stawki, co widać po pierwszych kolejkach, jest dość wyrównana.
Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.