W dzisiejszej „Gazecie Wrocławskiej” można przeczytać o pomyśle władz KGHM, aby w kopalni Rudna testować nowy monitoring. Okazuje się, że załoga jest przeciw i boi się podglądania.
Kilkadziesiąt tysięcy złotych zamierza wydać zarząd Polskiej Miedzi na kamery, które na początku przyszłego roku mają być zamontowane na dole w Zakładach Górniczych Rudna.
Przez sześć miesięcy urządzenia będą testowane w komorze mechanicznej, gdzie naprawia się i konserwuje maszyny pracujące pod ziemią. Ile kamer tam się znajdzie, będzie wiadomo po przetargu. Terminu jeszcze nie ustalono.
– Najważniejszym powodem wprowadzenia kamer na tym oddziale jest bezpieczeństwo pracowników – wyjaśnia Przemysław Ziółek z departamentu public relations w KGHM.
Ale pracownicy są zupełnie innego zdania. Tak samo, jak w kwestii zamontowania kamer na podszybiach, czyli w tzw. poczekalniach pod ziemią, gdzie czekają na wyjazd na powierzchnię. Jak nam powiedział społeczny inspektor pracy w kopalni Rudna, jedna kamera została niedawno podłączona do sieci. Na ilu szybach takie są? Tego na razie nie wie. Ale już odebrał dziesiątki telefonów od ludzi z pytaniami, o co chodzi. Czasem słyszał skargi.
– Bo nie wiemy, czemu te kamery mają służyć – irytuje się górnik z oddziału podsadzkowego w kopalni Rudna. – Po co wydawać na nie tyle pieniędzy. Do tej pory ich nie było i produkcja szła normalnie. Po co ktoś ma nas bez przerwy obserwować, podglądać. Czujemy się coraz bardziej tak, jakbyśmy przychodzili do kopalni za karę.
Zdaniem społecznego inspektora pracy, zainstalowanie kamer jest uzasadnione w miejscach strategicznych dla zakładu. Na przykład tam, gdzie są przenośniki taśmowe i inne urządzenia, które pracują bez obsługi. Także przy tamach wentylacyjnych monitoring pozwala w porę zauważyć, czy są one otwarte, czy zamknięte. Komora mechaniczna i podszybie, jak dodaje inspektor, takimi miejscami z pewnością nie są.
– Jeśli mowa o poczekalni, to może chodzi o kontrolowanie harmonogramu wyjazdów, albo wyciąganie konsekwencji wobec tych, którzy naruszają porządek – zastanawia się społeczny inspektor. – Ale jeśli nawet są z tym problemy, to do przestrzegania regulaminu mamy ludzi z nadzoru. To wystarcza
Skargi na kamery pod ziemią dotarły też do Związku Zawodowego Pracowników Dołowych w ZG Rudna. Najczęściej padają słowa: Big Brother, inwigilacja. Górnicy mówią wprost, że im się to nie podoba, bo niby po co ktoś ma patrzeć, jak stoją i czekają na klatkę wyjazdową.
Więcej można przeczytać w dzisiejszej „Gazecie Wrocławskiej”.
red.