Ministerstwo Edukacji Narodowej ogłosiło właśnie rozpoczęcie debaty nad kompleksową reformą szkolnictwa, która ma objąć między innymi likwidację gimnazjów i powrót do ośmioletniej podstawówki i czteroletniej nauki w szkole średniej. Decyzja, czy i jak zmieni się system oświaty, ma zapaść w czerwcu.
Pomysł likwidacji gimnazjów od początku wywołuje protesty nauczycieli, ale popiera go 70 procent Polaków. Przeciwnicy gimnazjów twierdzą, że stanowią one swoistą „kolebkę zła” – trafia do nich młodzież w najtrudniejszym okresie dorastania i nauczyciele nie są w stanie poradzić sobie z problemami z tym związanymi. Pedagodzy odpowiadają, że to dom powinien odgrywać największą rolę w wychowaniu dzieci, a coraz lepsze wyniki w nauce, którymi mogą się poszczycić gimnazjaliści, same w sobie są dowodem na to, że obecny system oświaty jest dobrze zaprojektowany.
Rząd ocenia go jednak jako niewydolny i osłabiający szkolnictwo, zapowiada więc nowy poziom oświaty i korzyści dla młodzieży. Jednym z elementów nowego ładu miałoby być stopniowe wygaszanie gimnazjów. Związek Nauczycielstwa Polskiego utrzymuje, że tak nagła zmiana to nieprzemyślana rewolucja, w której najwięcej stracą dzieci. Nauczyciele protestują także częściowo z obawy przed utratą miejsc pracy. ZNP w połowie stycznia ogłosił, że udało mu się zebrać niemal pół miliona podpisów w ramach akcji "Razem dla gimnazjów". Co ciekawe, prawie połowa z nich to podpisy uczniów.
Temat ten, jak każdy ważny społecznie, porusza też mieszkańców naszego regionu. Im bliżej czerwca, tym dyskusja będzie przybierać na sile.
– Powrót do systemu, który niegdyś został uznany za wymagający reformy, oznacza regres – zdecydowanie mówi Katarzyna Śnieżko, nauczyciel języka polskiego w Gimnazjum nr 5 w Lubinie. Podobnego zdania jest Beata Goldszajdt, szefowa Związku Nauczycielstwa Polskiego w Lubinie: – To zaprzepaści szesnaście lat ciężkiej pracy nad obecnym systemem nauczania. Takie zmiany wymagają czasu i ciągłego doskonalenia, a my zamiast ewolucji będziemy mieć kolejną rewolucję. Likwidacja gimnazjów nie rozwiąże wszystkich problemów polskiej oświaty.
Nauczycieli najbardziej niepokoi fakt, że mówi się o usprawnieniu edukacji, nie wspominając o konsekwencjach wprowadzanych zmian. Istnieje bowiem realne zagrożenie, że powróci problem przemocy starszych uczniów wobec tych młodszych. Nastąpi reorganizacja w podstawie programowej, ramowych planach nauczania i przewrót w doskonaleniu zawodowym nauczycieli. Konieczne będzie dostosowanie budynków szkół do nowych wymagań, przewrót w doskonaleniu zawodowym nauczycieli.
– W kontekście zmian powinniśmy mówić raczej o rozwoju gimnazjów, nie o ich likwidacji – mówi Lucyna Józefów, dyrektor Gimnazjum nr 5 w Lubinie. – Rozwiązaniem, które usprawniłoby ich działanie, jest przede wszystkim wsparcie psychologa, dodatkowe godziny lekcyjne, zwłaszcza z przedmiotów przyrodniczych, mniejsza liczba uczniów w klasie i korekta programu nauczania – dodaje.
Skuteczność gimnazjum potwierdzają badania PISA – Programu Międzynarodowej Oceny Umiejętności Uczniów prowadzonego od 2000 roku. Pod względem umiejętności matematycznych polscy gimnazjaliści w europejskim rankingu znajdują się w tej chwili na czwartym miejscu, zaraz za kolegami z Holandii, Estonii i Finlandii. Równie dobrze radzą sobie w naukach przyrodniczych oraz czytania i interpretacji.
Znacznie zmalał odsetek uczniów z niskim poziomem umiejętności, czyli zagrożonych wykluczeniem społecznym – Polska już w 2012 r. osiągnęła tu wskaźnik zaplanowany dla Unii Europejskiej na rok 2015 – mniej niż 15 procent.
Jeszcze przed wprowadzeniem obecnej reformy ponad jedna piąta uczniów po zakończeniu edukacji w podstawówce nie potrafiła czytać ze zrozumieniem. W pierwszym rankingu PISA Polska znajdowała się daleko za pierwszą dziesiątką. Od czasów reformy gimnazjalnej nasi uczniowie zawsze znajdują się w pierwszej piątce.
Skąd zatem przekonanie, że to w gimnazjach rodzą się najpoważniejsze problemy wychowawcze? Nauczyciele zdecydowanie odpowiadają, że to zbyt jednostronna i powierzchowna opinia. Sugerują, że reforma powinna znaleźć swój początek w domu i przypominają, że rodzice dawniej współpracowali z nimi, dziś natomiast coraz częściej stoją w opozycji.
– Pojawiają się negatywne głosy, że uczniowie zostają wyrywani z kontekstu i wrzucani w nową rzeczywistość. Tymczasem wielu młodym ludziom taka zmiana jest potrzebna. Chwalą inny poziom nauczania, otoczenie i sposób, w jaki są traktowani przez nauczycieli – bardziej dojrzale. Wymagania też są inne, bo oczekuje się od ucznia samodzielności, a to procentuje w szkole średniej – tłumaczy Katarzyna Śnieżko. – Wszystko zależy jednak od podejścia i pracy, którą wykonuje się z uczniem. Jest rzeczywiście tak, że na drugą klasę przypada okres buntu, ale już w trzeciej, kiedy uczniowie nas opuszczają, widzimy dojrzałych, odpowiedzialnych już ludzi.
– Żyjemy już w zbyt dużym pośpiechu i powiedziałabym raczej, że coraz częstszym powodem tych trudności, a czasem wręcz zaniedbania dzieci, jest zabieganie rodziców – mówi Beata Goldszajdt. – Szkoła nie jest w stanie tego nadrobić.
Gdy jednak zapytaliśmy o zdanie dorosłych mieszkańców Lubina, ich głosy były oczywiście podzielone, ale zdecydowana większość z nich dobrze oceniała dawny sposób organizacji szkolnictwa. Pojawiały się nawet głosy, że gimnazja są… sztucznym tworem: youtu.be/c8M8P6Ynblg
W powiecie lubińskim jest czternaście gimnazjów. Ich dyrektorzy i nauczyciele w większości nie chcą w tej chwili rozmawiać o ministerialnych planach. Mówią, że poczekają, aż MEN przedstawi konkretne propozycje. O planach nie mówi też sam resort. Na prośbę o komentarz na temat pomysłu likwidacji gimnazjów z biura prasowego MEN otrzymaliśmy jedynie informację, że projekt takiej zmiany na razie nie powstał, a ewentualne zmiany systemu oświaty będą przedmiotem pracy ministerstwa w 2016 roku.