Mija 50 lat od powstania Dyskusyjnego Klubu Filmowego w Lubinie. Pierwotnie klub nosił nazwę „Miedziak” i działał przy Domu Kultury Zagłębia Miedziowego. Z czasem instytucja zmieniła nazwę na Centrum Kultury Muza, a DKF – na „Rejs”.
Jubileusz klubu stał się okazją do odszukania pamiątek z początkowego okresu jego działalności. Pracownikom Muzy udało się znaleźć sporo ciekawych eksponatów między innymi w prywatnych zbiorach Zygmunta Niechwiadowicza, jednego z dawnych koordynatorów DKF. W ten sposób światło dzienne znów ujrzały stare programy filmowe z ręcznymi rysunkami, kinowe fotosy i archiwalne egzemplarze czasopisma „Film na świecie”. Mimo że kilkadziesiąt lat temu dostęp do filmów był bardzo ograniczony, widzowie i tak mogli obejrzeć ciekawe i nowe produkcje. Do Lubina przyjeżdżali też znani krytycy filmowi i reżyserzy, m.in. Leon Bukowiecki, Wojciech Jerzy Has, Waldemar Krzystek. Raz w roku klubowa publiczność wybierała film roku.
– Pamiętam, że zorganizowaliśmy przeglądy filmów Felliniego i westernów. Organizowaliśmy cykle filmowe i pierwsze nocne maratony – opowiada Zygmunt Niechwiadowicz. – Podczas przeglądu filmu gruzińskiego ludzie siedzieli na schodach, a przecież nawet w tamtych czasach nie była to popularna u nas kinematografia. I to była najlepsza nagroda za naszą pracę.
Chociaż prezentowane dziś w DKF filmy nie wywołują już takiego poruszenia, jak kilka dekad temu, klub wciąż pozostaje jedną z ważniejszych inicjatyw kulturalnych w mieście. Współczesna działalność „Rejsu” oparta jest o dotacje z Filmoteki Narodowej. W zeszłym roku na projekcje z dyskusją przyszło 2700 widzów. Już wiadomo, że w tym roku ta liczba będzie wyższa, ale z pewnością nie wrócą czasy, gdy sala pękała w szwach, a widzowie siedzieli na schodach.
– Największym zainteresowaniem cieszą się filmy nowe – opowiada Beata Kurpińska, kierownik kina w CK Muza. – Są to obrazy spoza głównego nurtu, ale zasada jest jedna – widzowie przyjdą obejrzeć film, jeśli będzie o nim mowa w mediach. Staramy się spełnić ich oczekiwania i jednocześnie pokazać coś, czego nie zobaczą łatwo gdzie indziej.
Prelekcje, które dziś prowadzi Jarosław Liszko, przyciągają niewielką, ale stałą grupę widzów. Ich rozmowy o filmie przeradzają się w dyskusje o o wszystkim. Dzieje się tak, bo DKF nie jest wbrew pozorom miejscem dla wąskiego grona amatorskich krytyków filmowych. Może tu przyjść każdy, kto od czasu do czasu chciałby po prostu poznać coś nowego. Udział w dyskusji nie jest obowiązkowy, choć na pewno wart uwagi.
– Nic nie zastąpi wrażenia, jakie wywołuje oglądanie filmu na dużym ekranie. Choćbym nie wiem jak wielki telewizor kupił, kino zawsze będzie bez porównania lepsze – żartuje Zygmunt Niechwiadowicz. – Nic nie odbierze mu jego magii.