W corocznych badaniach powszechności nauczania języka angielskiego w polskich szkołach, Dolny Śląsk uplasował się na przedostatnim miejscu. Z czego to wynika? Jak w związku z tym zadbać o to, by nasze dzieci potrafiły porozumiewać się najpopularniejszym językiem świata?
Choć powszechność angielskiego w polskich szkołach powoli rośnie, w raportach Ośrodka Rozwoju Edukacji zachodnie województwa niezmiennie zajmują ostatnie miejsca zestawień. W roku szkolnym 2011/2012, lekcje mowy Szekspira odbywało 73,6% małych Lubuszan, 83,6% Dolnoślązaków, 83,7% uczących się mieszkańców zachodniopomorskiego oraz 87,9% – wielkopolskiego. We wszystkich pozostałych regionach wskaźnik powszechności nauczania języka angielskiego jako przedmiotu obowiązkowego przekroczył 90%. Skąd ta rozbieżność?
Odpowiedź na to pytanie jest stosunkowo prosta. Zachodnie regiony postawiły na naukę języka sąsiadów zza Odry. Wiodą prym w nauczaniu niemieckiego. Jednak czy to na pewno dobry kierunek?
– Angielski to jeden z najpopularniejszych języków świata – mówi Agnieszka Godlewska-Wawrzyniak, pedagog z Helen Doron Early English. – Choć chiński i hiszpański wyprzedzają go pod względem liczby rodzimych użytkowników, to po zsumowaniu z osobami, które nauczyły się go jako drugiego języka, prowadzi w większości zestawień – wyjaśnia ekspert. W porównaniu z szacunkami mówiącymi, że językiem angielskim posługuje się nim 1,8 miliarda ludzi, 180 milionów mówiących po niemiecku to stosunkowo niewiele – dziesięciokrotnie mniej. I choć znajomość języka najbliższych sąsiadów oczywiście ma znaczenie, warto zadać sobie pytanie, czy jest ważniejsza niż umiejętność porozumiewania się językiem, w którym mówi – w codziennych relacjach i w Internecie – 25% ludzkości. Z drugiej strony, wcale nie trzeba wybierać. O naukę angielskiego można zadbać na długo zanim dziecko trafi do szkoły, w której pozna niemiecki. Nawet więcej – powinniśmy to zrobić, jeśli chcemy by maluch władał nim tak samo biegle jak mową ojczystą.
– Przyswajanie języków obcych jest najbardziej efektywne w pierwszych siedmiu latach życia – tłumaczy Agnieszka Godlewska-Wawrzyniak. – W tym okresie najintensywniej wykształcają się narządy słuchu, komórki nerwowe odpowiedzialne za rozpoznawanie dźwięków oraz aparat artykulacyjny. Tylko na tym etapie rozwoju można więc nauczyć się mówić bez obcego akcentu – dodaje ekspert z Helen Doron. Tak, jak ma to w przypadku języka, którym porozumiewają się z dzieckiem najbliżsi, maluch może zacząć prawidłowo się nim posługiwać bez znajomości reguł gramatycznych i żmudnego zapamiętywania list słówek. Wystarczy, by regularnie miał styczność z obcą mową – słuchał jej melodii i używał jej w praktyce.
Jeśli więc chcemy wychować małego poliglotę, warto od najmłodszych lat dać mu szansę kontaktu z angielskim. Z jednej strony możemy puszczać dziecku bajki z oryginalnymi głosami – bez dubbingu czy lektora. Nagrania obcojęzycznych rozmów mogą być również tłem codziennych zajęć. Ważne jednak również, by malec miał okazję do samodzielnego eksperymentowania ze stosowaniem słówek w różnych kontekstach. Najłatwiej zaspokoić tę potrzebę zabierając pociechę w miejsca, gdzie bawią się dzieci mówiące po angielsku: jeśli mamy taką możliwość, do zagranicznych znajomych mających pociechę w podobnym wieku lub, co często łatwiejsze do zrealizowania, na zajęcia językowe dla przedszkolaków.