35 lat temu i dziś. Ważna rocznica dla Lubina

2824

Dokładnie 35 lat temu – 27 maja 1990 roku – wybieraliśmy pierwszą demokratyczną radę miejską Lubina. Radnych było wtedy czterdziestu i to oni, ze swojego grona, wybrali pierwszego prezydenta Lubina. Został nim 28-letni Robert Raczyński. – Urzędnicy byli przerażeni: zobaczyli młodego, chudego chłopaka, który miał przejąć dowodzenie w mieście. Ale my byliśmy gotowi do działania, nie baliśmy się trudnych decyzji, bo ludzie potrzebowali głębokich zmian – wspomina dziś Robert Raczyński. Włodarzem Lubina był w latach 1990 – 1994 i od 2002 roku do dziś.

Wracając pamięcią do pierwszych demokratycznych wyborów w naszym mieście, prezydent Robert Raczyński nie kryje, że on i jego koledzy z Komitetu Obywatelskiego byli zaskoczeni tym, jak łatwo udało im się przejąć władzę, a tym samym zakończyć komunizm.

– Startowaliśmy blokiem 40 kandydatów i zdobyliśmy 36 mandatów na 40 możliwych, zatem mieliśmy absolutną większość zdolną do opracowania statutu, czyli takiej miejskiej konstytucji. Wtedy to radni wybierali ze swojego grona prezydenta i zarząd miasta – Byliśmy też zaskoczeni stanem miasta. W 1990 roku wprowadzona została tzw. reforma Balcerowicza, która spowodowała eksplozję inflacyjną. W związku z czym budżety nie pokrywały nawet 50 procent wydatków. Sytuacja była katastrofalna, a budżety były aktualizowane niemal co miesiąc. Koncentrowaliśmy się wtedy na dwóch tematach: utrzymania zdolności do pokrywania zobowiązań, czyli płacy wynagrodzeń, oświetlenia czy funkcjo komunalnych. Oświata wtedy jeszcze nie należała do miasta. Druga część, która nas dużo kosztowała, to była inwentaryzacja miejska. Trzeba było określić co należy do miasta, a co nie jest i kto jest właścicielem czego. W 1990 roku 90 procent powierzchni miasta należała do rządu. Ten majątek samorządowy został dopiero wydzielony i to był trudny proces, byliśmy w ciągłym sporze z rządem. Dwie komisje – budżetowa i komunalna pracowały niemal non stop – dodaje.

Kandydując w 1990 roku, Robert Raczyński miał zaledwie 28 lat. – Dlaczego kandydowałem już w tym wieku? To była rewolucja, a rewolucja zawsze wypycha ludzi młodych na różnych płaszczyznach. Swobodnie poruszałem się wtedy w różnych środowiskach, nie miałem problemów w nawiązywaniu kontaktów i myślę, że dlatego zdecydowano, żeby mi powierzyć jako pierwszemu prezydentowi kierowanie przyszłością tego miasta. Byliśmy ruchem, który odrzucał komunizm i współpracę z PZPR-em. Byliśmy grupą młodych ludzi, najstarszy z nas miał wtedy 60 lat. Urzędnicy byli przerażeni: zobaczyli młodego, chudego chłopaka, który miał przejąć dowodzenie w mieście. Nie baliśmy się wtedy trudnych decyzji, bo ludzie oczekiwali głębokich zmian.

Radni przez pierwsze miesiące nie otrzymywali diety, ale rząd zobowiązał mnie do takiej uchwały. O mało mnie wtedy nie odwołali: dla nich praca w radzie to była misja społeczna, nie wyobrażali sobie, żeby pobierać za to wynagrodzenie – dodaje włodarz Lubina.

W radzie pierwszej kadencji zasiadał też Dariusz Jankowski. Obecnie także radny. W 1990 roku również nie miał jeszcze 30 lat.

– Spotykaliśmy się wtedy w takiej małej salce przy obecnej ulicy Mieszka I. Z salki z małego kościoła przynosiliśmy ławki na spotkania naszego Komitetu Obywatelskiego. To były spontaniczne spotkania osób z różnych społeczności. Żyliśmy w czasach tej czerwonej, mocnej władzy komunistycznej i chcieliśmy coś zmienić. Kandydowałem, bo chciałem robić coś dla ludzi, miałem dość tego, że ciągle coś nam nakazywano. Byliśmy wtedy jak zamknięci w szklanej bańce, nie można było wyjechać, nic zrobić właściwie. Nie mieliśmy pojęcia czym jest demokracja. Wyjeżdżać można było tylko na służbowy paszport, ja miałem taką możliwość. I wtedy widziałem inny świat, ten za żelazną bramą. Dlatego my, młodzi, tak bardzo chcieliśmy zmian – opowiada Dariusz Jankowski.

Radny Jankowski nie kryje, że do końca nie wierzyli w uczciwość tych wyborów. – Ale ludzie bardzo się wtedy zdeterminowali, to było wręcz pospolite ruszenie. Byliśmy mocno zaskoczeni, że się udało. Podobnie jak ktoś nam później powiedział o diecie. Ale co to jest ta dieta? Tam nikt nie poszedł dla pieniędzy, chcieliśmy działać – wspomina. – Jaki jest obecny samorząd. Wtedy było więcej dyskusji, ale też niemal wszyscy byliśmy z tej samej opcji. Dziś brakuje rozmowy, ale przede wszystkim wzajemnego zrozumienia. To nie jest miejsce dla osób, które myślą o diecie. Tam powinno się być, aby chcieć coś zrobić dla innego człowieka. Po tylu latach pracy w samorządzie mogę śmiało powiedzieć, ze każdemu mogę spojrzeć w oczy, nie mam się czego wstydzić – podkreśla.

A jak tę pierwszą kadencję wspomina Artur Dubiński, obecny dyrektor Cmentarzy Komunalnych w Lubinie. Wówczas 24-latek.

– Do kandydowania namówił mnie Robert Raczyński, ówczesny przewodniczący Komitetu Obywatelskiego. Chętnych było wtedy tak wielu, że musieliśmy zorganizować prawybory, podczas których wybraliśmy 40 kandydatów. Później 36 osób dostało się do rady. Wtedy samorząd był inny, ten nasz entuzjazm napędzał nas do pracy. Nie krytykuję tutaj absolutnie dzisiejszej pracy radnych, wtedy po prostu było więcej merytorycznych dyskusji, nie było partii politycznych. Jeśli trzeba było, wiele godzin omawiano jeden temat, aby wypracować wspólne stanowisko – podsumowuje Artur Dubiński.


POWIĄZANE ARTYKUŁY