To był dobry mecz w wykonaniu obu zespołów. W ramach 9. kolejki Superligi Mężczyzn, ekipa Dariusza Bobrka podejmowała lidera rozgrywek, Wisłę Płock. Często mówiło się, że lubinianie z „twardszymi” drużynami grają z większa werwą. Ten scenariusz sprawdził się w tym spotkaniu, bo jeszcze w 28. minucie MKS prowadził z rywalem różnicą jednego trafienia.
Zaczęło się bardzo obiecująco dla gospodarzy. Wynik meczu otworzył Mikołaj Szymyślik. Goście gonili wynik, a Zagłębie co chwilę odskakiwało to na dwie bądź trzy bramki. W 10. minucie rywale prowadzili 7:5, ale już po chwili miejscowi znowu dostali skrzydeł i wygrywali 10:8. Ostatnie celne trafienie gospodarze zanotowali w 26. minucie, a autorem bramki był Mikołaj Szymyślik. Lubinianie prowadzili wtedy 17:15, ale do przerwy lepsi okazali się rywale, którzy wygrali połówkę 19:17.
W drugich trzydziestu minutach Płock nie dał sobie odebrać zdobytej przewagi i sukcesywnie powiększał stan bramkowy. W 40. minucie ekipa Larsa Walthera wygrywała już 25:19. Zagłębie goniło wynik, ale rywal był już poza zasięgiem. Warto wspomnieć debiutancki występ Mateusza Kowalskiego, który zdobył dla Zagłębia jedną bramkę. Wisła zawiozła do domu dwa oczka wygrywając w Lubinie, 38:31.
– Myślę, że mecz mógł się podobać. Walczyliśmy, nie położyliśmy się na parkiecie, a że to Wisła Płock, która wygrała z Kielcami. Myślę, że do czterdziestej piątej minuty były wyrównane zawody. Później kilka głupich zagrań i brak kilku chłopaków w składzie. Myślę jednak, że Wisła musiała dziś zostawić na parkiecie dużo zdrowia, aby ugrać taki wynik – podsumował pojedynek Jarosław Paluch, MKS Zagłębie Lubin.
Zagłębie: Małecki, Malcher – Kowalczyk 1, Stankiewicz 2, Gumiński 8, Rosiek, Przysiek 2, Kużdeba, Marciniak 4, Kozłowski, Szymyślik 5, Paluch 2, Siekaniec, Bartczak 7, Starzyński, Gowin.
Wisła: Sego, Wichary, Marciniak – Eklemović 2, Spanne, Wiśniewski 7, Kubisztal 5, Kavas 8, Ghionea 7, Zołoteńko, Toromanović, Paczkowski, Nenadić 5, Nikcevic, Ilyes 1.