Nietypowa zguba znaleziona

3750

Warta blisko 10 tys. zł zguba odnaleziona – mowa o spadochronowej czaszy, której szukał lubiński skoczek, Robert Jacyszyn. To historia z morałem.

Robert Jacyszyn (fot. archiwum)

Przypomnijmy, czasza spadochronu zaginęła w podlubińskim lesie po awaryjnym wypięciu spadochronu.

 – Tego dnia wiał silny wiatr. Towarzyszyłem tandemowi jako operator kamery. Gdy otworzyłem spadochron główny, okazało się, że skręciły się jego linki i przy tych warunkach pogodowych nie było jak ich odkręcić – opowiada Robert Jacyszyn. – Wypiąłem więc czaszę główną i lądowałem na spadochronie zapasowym. Potem zaczęły się poszukiwania.

Mimo przepatrzenia lasu, także z pomocą zaprzyjaźnionych właścicieli dronów, cenny ekwipunek pozostawał zagubiony.

– Mój syn, Łukasz, przeanalizował warunki i oszacował azymut, w który wiatr mógł przenieść spadochron. Mimo to nie mogliśmy go znaleźć. Chodziłem po lesie po osiem godzin dziennie i w końcu doszedłem do przekonania, że ktoś po prostu zabrał czaszę. Już miałem zrezygnować, gdy odezwał się mój kolega z lotniczej Jednostki Poszukiwawczo-Ratowniczej „Baryt” ze Złotoryi. Wspólnie z operatorem drona raz jeszcze przeszukali teren i znaleźli czaszę. Była tak nisko zaplątana w choinkach, w dodatku w cieniu, że za nic nie dałbym rady jej znaleźć.

Skoczek odzyskał swój spadochron, a oprócz wdzięczności wszystkim, którzy pomagali w poszukiwaniach, ma jeszcze jedną refleksję, którą chce się podzielić z lubinianami: 

– Nie wolno się poddawać. Gdybym odpuścił, tak jak już byłem gotów, nie mógłbym dzisiaj jechać po swój spadochron. O ważne dla nas rzeczy warto się starać – twierdzi Robert Jacyszyn. 


POWIĄZANE ARTYKUŁY