Ponad 80 proc. Polaków przyznaje, że miało kontakt z dezinformacją i fałszywymi newsami. Mimo to większość z nas korzysta ze źródeł informacji obarczonych największym ryzykiem zafałszowania – wynika z badania Fundacji Digital Poland. Szczególnie narażoną grupą jest młodzież, która czerpie wiedzę przede wszystkim z mediów społecznościowych. Zdaniem ekspertów należy zadbać o włączenie do podstaw programowych zajęć szerzących wiedzę o tym, jak weryfikować informacje. Potrzebne są też regulacje prawne, które ochronią odbiorców treści.
– Dezinformacja z każdym kolejnym kryzysem się nasila. Jak pojawiła się pandemia, to ona była pożywką dla nowych trendów dezinformacyjnych, kolejne szczepionki – kolejny temat w dezinformacji, wojna – ogromny temat dla dezinformacji, osoby z Ukrainy w Polsce – kolejny. Dezinformacja tak naprawdę, jeżeli myślimy o niej jako o celowym działaniu, które jest prowadzone np. przez Rosję, chociaż niekoniecznie, będzie próbowała tworzyć trendy i karmić się na istniejących kryzysach – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Innowacje Magdalena Wilczyńska, ekspertka ds. badań nad dezinformacją w Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych.
Tymczasem z raportu „Dezinformacja oczami Polaków”, przygotowanego przez Fundację Digital Poland, wynika, że 81 proc. dorosłych Polaków doświadczyło dezinformacji, a 82 proc. miało kontakt z fake newsami. Największymi platformami przekazu dla fałszywych informacji są social media i telewizja. To główne źródła wiadomości dla 2/3 Polaków. Najbardziej nośnymi obszarami dezinformacji okazują się: klimat i energetyka (53 proc. ankietowanych uznało fałszywe stwierdzenia za fakty), zdrowie (44 proc. ankietowanych) i polityka (22 proc.).
Najbardziej podatnymi na dezinformację grupami społecznymi są osoby o niższym poziomie wykształcenia i takie, które nie odbierają informacji ze zdywersyfikowanych źródeł, a także młodzież. PJATK zainicjowała niedawno kampanię Zmierz Informacje, której celem jest nakłonienie decydentów do wprowadzenia zmian w szkolnych podstawach programowych. Jak podkreślają jej eksperci, wciąż brakuje nam narzędzi, dzięki którym moglibyśmy rozpoznać dezinformację i propagandę.
– Przygotowaliśmy petycję, której celem jest wprowadzenie elementów edukacji o dezinformacji na różnych etapach edukacji szkolnej, do podstawy programowej: czy to rozpoznawania technik manipulacyjnych na WOS-ie, czy rozpoznawania fałszywych obrazów lub wideo na informatyce, czy może rozumienia propagandy czy reklamy politycznej w ramach WOS-u, a być może teraz HIT-u. Zachęcam do podpisywania naszej petycji, bo edukacja to jest pierwszy krok – przekonuje Magdalena Wilczyńska.
Jak podkreśla, wraz z nasilaniem się ataków dezinformacyjnych rośnie też świadomość społeczeństwa na jej temat. To nie oznacza, że zawsze potrafimy ją zidentyfikować.
– Jest kilka rzeczy, na które musimy zwrócić uwagę. Przede wszystkim zawsze musimy głębiej zastanowić się, jeśli język użyty w komunikacji jest bardzo emocjonalny albo nawet wulgarny. Jeśli czujemy, że ktoś próbuje przekonać nas bardzo silnie do jakiegoś stanowiska, musimy zawsze zastanowić się, dlaczego ta osoba próbuje to zrobić, czy faktycznie wyraża tylko swoją opinię, czy próbuje w nas wmusić swoją perspektywę na świat. Te silnie nacechowane treści, również wulgarne, bardzo często mają charakter dezinformacyjny. Zastanawiać nas muszą również plotki, a także fałszywi eksperci, czyli osoby, które chociaż podają się za ekspertów, jeśli przeczytamy ich biogram, tymi ekspertami okazują się nie być – radzi ekspertka ds. badań nad dezinformacją.
Walka o dalszy wzrost świadomości społecznej jest o tyle istotna, że dezinformacji nie da się zakazać. Nie ma bowiem przepisów prawnych, zgodnie z którymi fake newsy byłyby nielegalne, a ich rozpowszechnianie karalne.
– Nielegalne jest manipulowanie w reklamach, nielegalne jest zniesławianie, nielegalne jest pomawianie niezgodne z prawdą, nielegalne jest fałszywe zeznawanie przed sądem, ale kłamanie jako takie nie jest nielegalne, a ciągle rozumiemy dezinformację tylko jako kłamanie. Dezinformacja jest czymś więcej – jest celowym wprowadzeniem w błąd w celu wyrządzenia jakiejś szkody. I tu ciągle brakuje nam regulacji – mówi Magdalena Wilczyńska.
W lipcu Parlament Europejski przyjął akt o usługach cyfrowych (Digital Services Act – DSA), który ma m.in. na celu przeciwdziałanie szerzeniu nielegalnych treści. We wrześniu akt został ostatecznie zatwierdzony przez Radę Unii Europejskiej. DSA ma lepiej chronić małoletnich w internecie, zabraniając platformom społecznościowym wykorzystywania ukierunkowanej reklamy opartej na danych osobowych małoletnich. Platformy internetowe mają natomiast oferować użytkownikom system polecania treści, który nie jest oparty na profilowaniu. Obowiązkiem operatorów platform ma też być m.in. analiza zagrożeń związanych z rozpowszechnianiem nielegalnych treści.
Wcześniej, w czerwcu, Komisja Europejska przedstawiła nowy, udoskonalony kodeks postępowania w zakresie zwalczania dezinformacji. Obie regulacje mają być unijnym zestawem narzędzi do walki z dezinformacją w internecie. Z kolei w Polsce Ministerstwo Sprawiedliwości zaprezentowało projekt ustawy o ochronie wolności słowa w internetowych serwisach społecznościowych.
– Jest to proces, zobaczymy jak zostanie to zrealizowane. Jednocześnie dotyczy to jakiegoś wycinka, czyli platform społecznościowych. One są bardzo istotne, jeśli chodzi o rozprzestrzenianie się dezinformacji, ale dezinformacja rozprzestrzenia się też w innych przestrzeniach w internecie. Ona się rozprzestrzenia na konkretnych witrynach. I tutaj wciąż na razie rozmawiamy o problemie, a nie rozmawiamy o rozwiązaniach prawnych – ubolewa ekspertka Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych.
W proces edukowania o zagrożeniach związanych z dezinformacją włączają się też podmioty medialne. W październiku przy Polskim Radiu Rozgłośni Regionalnej w Kielcach otwarte zostało Centrum Edukacji Medialnej, w którym wiadomości mają być katalogowane i udostępniane przez bibliotekę. Użytkownicy będą mieli dostęp do zestawu narzędzi służących do weryfikacji przekazu. Centrum ma ściśle współpracować z ośrodkami naukowymi, takimi jak Katedra Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Źródło: Newseria.pl