Nie mamy się czego wstydzić

19

MKS Cuprum Mundo Lubin rozpocznie walkę w finale I ligi siatkarskiej już 21 kwietnia o godzinie 18.00 w Nysie. Jeszcze rok temu, mało kto pomyślałby, że beniaminek z naszego miasta zajdzie tak daleko, a jednak udało się. Zespół dostał zastrzyk energetyczny w postaci Roberta Szczerbaniuka i nowatorskiemu szkoleniu Pawła Szabelskiego. To połączenie dało Mundo nie tylko pewne miejsce na zapleczu PlusLigi, ale również walkę w finale fazy play-off. Rozmowa z Janem Rutyńskim, wiceprezesem MKS Cuprum Mundo Lubin.

– Zespół chciał bardzo awansować i to się udało. Cieszę się bardzo, że zagramy w finale, co w grudniu było jeszcze niemożliwe – powiedział Paweł Szabelski po czwartym meczu z Siatkarzem Wieluń. Rzeczywiście ciężka była wasza przeprawa przez ten sezon.

Jan Rutyński: Wybraliśmy taki skład, który wydawał się nam, że jest w stanie osiągnąć sukces. Początki faktycznie były kiepskie, ale uważam, że jako beniaminek mieliśmy prawo wejść źle w początek sezonu. Zmiana trenera, zatrudnienie Roberta Szczerbaniuka, to są kluczowe momenty, kiedy ten zespół zaczął wchodzić w grę.

Paweł Szabelski początkowo nie był przewidziany do roli szkoleniowca, choć pomagał już wcześniej Dominikowi Fristerowi prowadzić zespół. Przyszedł czas, że powierzyliście mu Mundo, a efektem tego jest gra w finale.

JR: Przejęcie przez Pawła Szabelskiego naszej ekipy, to dwa mecze przegrane, z Krakowem, a później wyjazdowy z Wieluniem. Natomiast kolejne pojedynku to już zwycięstwa. Także sądzę, że to nowa myśl trenerska. Paweł Szabelski znalazł kontakt z zawodnikami i zaczął grać.

Beniaminek z Lubina zrobił prawdziwą rewolucję w I lidze siatkarskiej.

JR: Liczyliśmy na środek tabeli, owszem, ale to, że zagramy w finale, to powiem szczerze, że nie przypuszczałem. Sądziłem, że za sezon bądź dwa zbudujemy zespół i jeśli będzie hala, to awansujemy do PlusLigi. W tej chwili jesteśmy już w wielkim finale i nie wiem czy będzie łatwo powtórzyć taki sukces w przyszłym roku, ale liczę na to.

W jednym ze spotkań Mundo straciło rozgrywającego, Krzysztofa Antosika. Pierwsze diagnozy nie były optymistyczne. Okazało się, że zawodnik ma uraz stawu kolanowego. W tym sezonie nie zobaczymy już Antosika na parkiecie, ale miał on duży wpływ na to, gdzie się teraz znajdujecie.

JR: Krzysiu Antosik, wspaniała osoba. Ma bardzo pozytywny wpływ na zespół. Na pewno nie rezygnujemy z tego zawodnika. To długa rekonwalescencja. Około pół roku, ale Krzysiek na pewno w zespole zostanie, jeśli tylko chce. Na pewno ciężko będzie nam wejść w sezon bez rozgrywającego, ale Łukasz Klucznik pociągnął fajnie grę i tu jesteśmy mile zaskoczeni.

Waszym przeciwnikiem w finale jest AZS Stal Nysa. Jednak z takim potencjałem nie macie się czego obawiać.

JR: To Nysa się nas boi. U siebie wygraliśmy z nimi trzy do dwóch, na wyjeździe przegraliśmy sromotnie pierwszego seta, ale drugiego wygrywaliśmy siedmioma i ośmioma oczkami. Kolejnego wygraliśmy, co prawda przegraliśmy cały mecz i w ostatecznej rozgrywce jest remis, ale uważam, że nie mamy się czego bać. Samo to, że dostaliśmy się do finału, to wielki sukces.

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY