LUBIN. – W środku autobus wyglądał jakby z bieguna przyjechał. Kierowca w swojej klitce w kurtce i czapie. Wszystko zamarznięte – opisuje swoją podróż linią numer 4 jeden z naszych Czytelników. Jednak nie tylko on skarży się na brak ogrzewania w komunikacji miejskiej. Podobnych maili dostaliśmy ostatnio, kiedy były największe mrozy, sporo.
Lubinianie skarżą się, że niektóre jeżdżące po mieście autobusy nie są ogrzewane. – PKS oszczędza? – pyta ktoś w mailu do naszej redakcji.
Prezes lubińskiego przewoźnika zapewnia, że wszystkie pojazdy są ogrzewane. – Zawsze ogrzewanie jest włączone w autobusach. Jednak ciężko ogrzać wnętrze pojazdu, kiedy na dworze jest duży mróz, a troje drzwi co dwie minuty, na każdym przystanku są otwierane – wyjaśnia Kazimierz Ziółkowski, prezes lubińskiego PKS-u.
Na zmrożone autobusy żalą się jednak nie tylko pasażerowie komunikacji miejskiej, ale i międzymiastowej.
– Jako stały pasażer naszego przewoźnika na trasie z Wrocławia do Lubina szczególnie w godzinach wieczornych, o 18 i 18.50, jest mi bardzo przykro informować o tym, że podczas całego ataku zimy, w autobusach zawsze było bardzo zimno – pisze w mailu do naszej redakcji Czytelnik. – Wszyscy pasażerowie podróżujący autobusem siedzą w kurtkach, czapkach, rękawiczkach, a i tak na pierwszy rzut oka widać że jest im zimno, w tym mnie. Niedzielna podróż (12 lutego) odbywała się w temperaturze nie wyższej niż 8 stopni. Przez dwie godziny człowiek siedzący w bezruchu może naprawdę zmarznąć.
Prezes PKS-u sprawdził, czy w autobusach, które w niedzielę o godzinie 18 i 18.50 wyruszyły z Wrocławia do Lubina, było włączone ogrzewanie. – Ten o 18.50 na pewno grzał. Kierowca kursu z 18 ma wolne i na razie nie mogę tego ustalić. Ale niezwykle rzadko się zdarza, żeby w autobusie nie było włączone ogrzewanie. Przy tak niskich temperaturach to i dla samego kierowcy udręka, trzymać kierownicę zgrabiałymi z zimna dłońmi – dodaje Ziółkowski. – Czasem zdarzają się awarie ogrzewania, ale jak już mówiłem, niezwykle rzadko.