Lekarze i aptekarze strajkują, pacjenci cierpią

13

LUBIN. Wielu lubińskich aptekarzy nie realizuje recept wypisywanych przez protestujących lekarzy. Naczelna Rada Aptekarska zaapelowała w czwartek do farmaceutów z całej Polski, by nie sprzedawali leków, jeśli na przepisanej recepcie jest pieczątka „Refundacja do decyzji NFZ”.

Nowa ustawa refundacyjna odbiera aptece prawo do odwołania się w sądzie, jeśli kontroler z NFZ nałoży na nią karę. Mimo że aptekarze zarabiają na każdym sprzedanym leku, farmaceuta, który podjął protest, może odmówić realizacji recepty lub sprzedać leki za 100 proc. należności.

Farmaceuci z apteki przy ul. Kopernika mówią, że oznakowanych recept nie realizują. – Wiąże się to ze zbyt dużym ryzykiem – tłumaczy kierowniczka. – Jednak do każdej takiej recepty podchodzimy bardzo indywidualnie. Jeżeli okazuje się, że lek jest w danym momencie pacjentowi niezbędny, to oczywiście, że go sprzedaję – zapewnia farmaceutka. – Większość ludzi jednak wykupuje leki na zaś, wtedy tłumaczę, żeby poczekać aż bieżące konflikty wygasną – wyjaśnia.

Aptekarze pracujący przy ul. Mieszka I w ogóle nie realizują oznaczonych recept. – Ostatnio coraz rzadziej spotykamy się z tymi receptami, ale jeśli ktoś przychodzi, to niestety musimy odmówić – mówi jedna z farmaceutek. – Gdy kontaktujemy się z lekarzami, którzy daną receptę wypisali, mówią nam, że strajkują. To ich jedyne wyjaśnienie w tej sprawie. W takim razie my też strajkujemy – dodaje aptekarka.

Kierowniczka apteki przy lubińskich jamnikach od piątku nie sprzedaje leków zapisanych na receptach z pieczątką. – W czwartek sprzedałam pacjentowi leki przeciwnowotworowe warte ponad tysiąc złotych za niecałe dwadzieścia złotych. Wczoraj doszłam do wniosku, że to zbyt duże ryzyko. Od dziś nie będziemy już realizować takich recept – wyjaśniał w piątek kierowniczka. – Kontrola z NFZ może przyjść w każdej chwili. Nie boimy się tylko kary pieniężnej. Podczas wykrycia jakichkolwiek nieprawidłowości może dojść do zamknięcia takiej apteki – dodaje.

Niektórzy aptekarze otwarcie przyznają, że realizują wszystkie recepty, jakie przynoszą pacjenci. Bez problemu można je wykupić w Polo czy w Kauflandzie. – Wciąż czekamy na decyzję szefowej, jednak póki co sprzedajemy leki bez żadnych problemów – tłumaczy jedna z farmaceutek. – Najważniejsze jest dobro pacjenta, konflikty polityczne nie mogą wpływać na kupno niezbędnych lubinianom leków – dodaje.
 


POWIĄZANE ARTYKUŁY