LUBIN. – Na lubińskim dworcu PKS są dwie kasy, ale tylko w jednej można kupić miesięczny bilet miejski – żali się nasz Czytelnik, który zadzwonił do redakcji. – Przecież przy tej drugiej nigdy nie ma kolejek, więc co to za różnica? – pyta.
– Sama pani widzi co tu się dzieje. W kasie miejskiej tłumy, a obok, w międzymiastowej, sprzedawca się nudzi – zauważa pan Kazimierz stojący w kolejce. – I co to za robota? Tylko ludzie muszą się na każdym kroku denerwować! – dodaje jeden z pasażerów.
Inni też zauważają problem. – Ciężko z miesięcznymi! Trzeba się naczekać, a obok w kasie nie ma kolejki, więc dlaczego kasjerka nie może mi sprzedać biletu? – pyta.
Kierownik lubińskiego dworca PKS Ewa Drop potwierdza, że w kasie międzymiastowej nie ma możliwości kupienia biletu miejskiego.
– Wszystko przez oddzielne stanowiska. To nie jest tak, że kasjerki mają te same programy – wyjaśnia kierowniczka. – Jeden system drukuje tylko bilety międzymiastowe, a drugi miejskie. Jeżeli ktoś chce wyrobić bilet miesięczny, to musi stać przy odpowiednim okienku – zaznacza Ewa Drop.
Zezłoszczeni pasażerowie obwiniają kasjerki, które odsyłają kupujących do odpowiedniego okienka.
– To nie jest wina naszych pracowników, my po prostu mamy takie programy, odpowiednio dostosowane do rodzaju biletu – kończy kierownik dworca PKS Ewa Drop.