Już przyjęło się mówić, że dziewczyny z Górnego Śląska to „twarde babki”. To samo tyczy się kobiet, które w tamtym regionie uprawiają sport. Jednak 8. kolejka Superligi Kobiet, w której KGHM Metraco podejmowało KPR Ruch Chorzów, przeczy zupełnie tej teorii. Zawodniczki ze Śląska wyszły na parkiet przestraszone i nie potrafiły porządnie wykończyć większości akcji. Mecz zakończył się tryumfem lubinianek 35:14.
To było rozgrzanie mięśni przed Pucharem Zdobywców Pucharu, w którym Metraco zmierzy się z czeskim HC Britterm Veselí nad Moravou. Lubinianki wyszły na parkiet uśmiechnięte i pewne siebie. Swoją wspaniałą postawę potwierdziły już w pierwszych minutach meczu. Po bramkach Karoliny Semeniu-Olchawy, Joanny Obrusiewicz i Kai Załęcznej było 3:0. Po chwili już 7:0. Jedyną zawodniczką, która nawiązała równorzędną walkę z lubiniankami była Kinga Polenz. Do przerwy gospodynie wygrywały 18:4.
W drugiej połowie miedziowe grały z jeszcze większym luzem. W pewnym momencie gry, miejscowe pozwoliły rywalkom na odrobienie kilkubramkowej straty. Pomimo tego, różnica bramkowa była na tyle duża, że praktycznie niemożliwe było jej odrobienie w tak krótkim czasie. Na dziesięć minut przed końcową syreną, podopieczne Bożeny Karkut prowadziły 27:12. Do końca rozgrywki to lubinianki najczęściej zdobywały bramki, a goście jedynie trzy razy zdołali pokonać Tsvirko. Ostatecznie miedziowe pokonały chorzowianki 35:14 i dodały kolejne 2 punkty na swoje konto. – Bez walki, bez ambicji. Wyglądało to tak, jakbyśmy przyjechali na piknik – podsumował mecz Janusz Szymczyk, szkoleniowiec KPR Ruchu Chorzów.