Po przerwie mecz w „plecy”

18

To co stało się na Dialog Arenie w ramach 10 kolejki T-Mobile piłkarskiej Ekstraklasy, chyba nie zaskoczyło zbyt wielu widzów. Zagłębie pierwszą połowę po prostu oddało zawodnikom Tomasza Kafarskiego. Lechici chętnie przyjęli ten prezent. W 45. minucie, Marcin Pietrwoski pokonał golkipera miedziowych. Do końca spotkania miejscowi nie poradzili już sobie z presją i ulegli Gdańskowi 0:1.

– Pod względem gatunku mecz był bardzo ciężki. Prezesi i kibice naciskali na nas. Chyle czoła dla moich chłopaków, że właśnie w takim momencie mogli wygrać mecz. Chciałbym podziękować Zagłębiu za mecz. Tak na konferencji prasowej wypowiedział się Tomasz Kafarski, szkoleniowiec Lechii Gdańsk. Mógłby jeszcze śmiało dodać, że dziękuje również za 3 punkty i utrzymanie swojej posady. W dalszym ciągu niestety istnieje takie przeświadczenie, że za złe wyniki odpowiada tylko i wyłącznie trener, a nie zawodnicy. A szkoda.

Powinny wziąć to pod rozwagę władze KGHM Zagłębia Lubin. No bo skoro Lenczyk był zły, Smuda oraz Bajor również, a teraz jeszcze i Urban, to wydaje się, że nie ma chyba odpowiedniego trenera dla Zagłębia Lubin. Po spotkaniu z Lechią Gdańsk, nowe nabytki Zagłębia Lubin jeszcze bardziej się pogrążyły. Darvydas Sernas miał może dwie akcje, po których zrobiło się gorąco na sektorze kibiców gości, Patryk Rachwał nie sprostał funkcji kapitana, a nowowprowadzony Marcin Kowalczyk gubił piłki. Temu ostatniemu można w sumie wybaczyć niedyspozycję. Zbyt długo nie miał szansy gry, więc nie ma takiego ogrania.

Reasumując spotkanie 10 kolejki, piłkarskiej T-Mobile Ekstraklasy, nie można być chyba bardziej zaskoczonym jeśli chodzi o dyspozycje Zagłębia Lubin. Ten mecz nie miał faworyta. Każdy mógł zdobyć 3 punkty. Lepiej na Dialog Arenie spisywali się Rafał Janicki, Abdou Traore, Marcin Pietrowski i Łukasz Surma niż David Abwo, Patryk Rachwał, Łukasz Hanzel czy Darvydas Sernas.

Na dłuższą chwilę, miedziowi kibice mogli oglądać nawet Szymona Pawłowskiego, który wystąpił jednak w tym spotkaniu, pomimo kłopotliwej maski. Ciśnie się na usta jak zwykle pytanie po co został wprowadzony do gry. Jego aktywność była widoczna tylko przez 15 minut. Miedziowi mecz przegrali 0:1, i nie wygrzebali się w dalszym ciągu z tak zwanej strefy spadkowej. Przed nimi kolejne spotkanie, ale tym razem zagrają z trzecią w tabeli Koroną Kielce. Nie wróży to co prawda pewnych trzech punktów, ale jak to śpiewała Anita Lipnicka, wszystko się może zdarzyć.
 


POWIĄZANE ARTYKUŁY