We wrocławskim szpitalu jednoimiennym na razie nie ma problemu z miejscami dla chorych, ani brakiem sprzętu. Jednak ordynator oddziału zakaźnego alarmuje, że w placówce brakuje rąk do pracy, w szczególności wyspecjalizowanego personelu, który mógłby obsługiwać maszyny ratujące życie.
Ordynator I oddziału zakaźnego ze szpitala przy ul. Koszarowej prof. Krzysztof Simon tłumaczy, że dla jego placówki szczególnym wyzwaniem jest opieka nad pacjentami wymagającymi intensywnej opieki medycznej.
– To nie jest tak, że nie ma dla nich miejsc. Sprzęt jest, są urządzenia i wszystko. Brakuje pielęgniarek i anestezjologów, którzy mieliby je obsługiwać i to jest sprawa ogólnopolska – komentuje prof. Simon. – To jest dramat, który się nasila, a za chwilę będzie z tym katastrofa – przestrzega.
W samym Wrocławiu pacjenci z najpoważniejszymi objawami COVID-19 trafiają do szpitala przy ul. Koszarowej. Ci, którzy chorobę przechodzą w łagodniejszy sposób są umieszczani w izolatoriach (takie działają już m.in. w hotelu Wieniawa czy akademiku Ślężak), a także odsyłani na izolację domową.
Według ostatnich danych urzędu marszałkowskiego, który nadzoruje prace szpitali wojewódzkich, w szpitalu im. J. Gromkowskiego przebywa 137 pacjentów, z czego 81 u których potwierdzono zakażenie koronawirusem. 11 z nich przebywa na oddziale intensywnej terapii.
Na terenie całego województwa dolnośląskiego w związku z epidemią hospitalizowanych jest w sumie 319 osób. Łączna liczba potwierdzonych zakażeń koronawirusem w naszym regionie to 1461. W całej Polsce na COVID-19 zachorowało już 12 218 tys. osób. W całym kraju zanotowano 596 zgonów spowodowanych zakażeniem.
Źródło: bas/tuwroclaw