LUBIN. Całą noc pod lubińskimi żłobkami spędzili rodzice, którzy chcieli zapisać do jednego z nich swoją pociechę. – To obłęd, pierwszy raz widziałam taką sytuację – mówi pani Monika, która po ponad dwóch godzinach stania w kolejce zrezygnowała.
Rodzice kierując się zasadą, że kto pierwszy ten lepszy, pod żłobki zaczęli przychodzić już od godziny 16 w czwartek, choć zapisy miały ruszyć o 6 rano w piątek. – Gdy przyszłam pod żłobek na Cedyńskiej, siedział tam pan z kartką i zapisywał chętnych. Ja byłam 43. Potem co godzinę lista była odczytywana. Jeśli kogoś nie było, był z niej skreślany – opowiada o wczorajszym wieczorze i nocy pani Monika.
Listę kolejkową utworzyli też rodzice pod drugim lubińskim żłobkiem, na Orlej. Panu Robertowi udało się zapisać na 44. miejscu. Spędził pod palcówką całą noc, by rano złożyć podanie o przyjęcie córki. – Liczę, że córka zostanie przyjęta i stanie się opłaci – dodaje lubinianin.
Pani Monika, inaczej niż pan Robert, zrezygnowała ze stania w kolejce, bo nie miała z kim zostawić dwójki swoich dzieci. Mąż lubinianki poszedł na pracy. Ona nie mogła spędzić nocy pod żłobkiem z dwójką dzieci.
– Gdy pięć lat temu zapisywałam syna do żłobka, nie było takiego problemu. Złożyłam podanie i nie musiałam stać w żadnej kolejce. Myślę, że w pewnym sensie rodzice sami się nakręcają – dodaje.
Data złożenia wniosku o przyjęcie dziecka do żłobka nie jest jedynym kryterium, które decyduje o tym, czy dla danego malucha znajdzie się miejsce w placówce czy nie. – Data wpłynięcia jest istotna, jeśli mamy kilku rodziców w takiej samej sytuacji, bo wtedy to ona decyduje. W pierwszej kolejności są przyjmowane dzieci rodziców pracujących, jeśli pracują oboje, potem samotnych matek i ojców, w trudnej sytuacji… – wylicza kilka z kryteriów pełniąca obowiązki kierownika Żłobka nr 2 przy ul. Cedyńskiej Anna Ziętek.
Choć zapisy do żłobków trwają do końca kwietnia, już teraz złożono więcej podań niż jest miejsc. – Do obu placówek możemy przyjąć 206 maluchów. Dziś mamy o 63 wnioski więcej niż miejsc – mówi Stanisława Lewandowska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, któremu podlegają żłobki. – Jednak prawdopodobnie zapiszemy więcej dzieci. Jeśli we wrześniu nie będzie stuprocentowej frekwencji w żłobkach, przyjmiemy dodatkowo 10 procent więcej dzieci. Rozmawiamy też o utworzeniu dodatkowego oddziału żłobkowego na 25 maluchów – dodaje. – Dlatego jeśli ktoś nie złożył jeszcze wniosku, a planował, nie powinien z tego rezygnować. To nam też daje obraz, jakie są potrzeby mieszkańców w tym względzie.
Miejskie żłobki są atrakcyjne dla rodziców maluchów przede wszystkim ze względu na cenę. Miesięcznie płaci się tylko 80 zł. Resztę pokrywa gmina. Kosztuje ją to 1100 zł za jednego malucha.
Nadzieję rodzicom dzieci do 3. roku życia daje też nowa ustawa, która złagodziła wymagania co do żłobków, przestały one być zakładami opieki zdrowotnej i teraz jest łatwiej stworzyć taką placówkę.
– Nowa ustawa daje też możliwość uruchomienia innych form opieki nad małymi dziećmi – jak kluby dziecięce i opiekun dzienny. Myślę, że i one wkrótce w Lubinie powstaną – podsumowuje dyrektor MOPS-u.