Sejmik ratuje zabytek, ale to wciąż za mało

33

GMINA LUBIN. Bywa, że wiernym podczas mszy w kościele w Siedlcach na głowy lecą złuszczone fragmenty malowideł. Tak sypie się renesansowy strop – unikatowy zabytek o wyjątkowej wartości historycznej i artystycznej. Na restaurację stropu potrzeba niemal 700 tys. zł. Proboszcz wciąż szuka pieniędzy, które pozwoliłyby ratować zabytek.

 

Wniosek o dotację skierował do władz samorządu województwa i do ministerstwa kultury. Odpowiedź z sejmiku już zna: uchwałę, dotyczącą finansowania prac konserwatorskich przy zabytkowych obiektach, podjęto na czwartkowej sesji.

– Pieniędzy do podziału nie było dużo – przyznaje lubinianin, radny dolnośląskiego sejmiku Tymoteusz Myrda. – Ponad pięć milionów złotych, to kropla w morzu potrzeb. Ale cieszę się, że parafia w Siedlcach znalazła się na liście beneficjentów. Na konserwację stropu w kościele pw. św. Michała Archanioła przeznaczono sto tysięcy złotych. Szkoda, że nie więcej, ale … dobre, i tyle.

 

– Strop jest podwieszany do belek na łańcuchach i można go opuszczać – zdradza ks. Ryszard Dąbrowski. Proboszcz siedleckiej parafii przyznaje jednocześnie, że osobiście nigdy go opuszczonego nie widział: – Strach by był ruszać – nie ukrywa.

Stan renesansowej konstrukcji, jak i prawie całego obiektu, jest niemal katastrofalny. Cztery lata temu, dzięki dotacji z urzędu marszałkowskiego, udało się przeprowadzić konserwację więźby dachowej.

 

– To był pierwszy etap prac, związanych z renowacją kasetonów – mówi duchowny i spogląda w górę. Malowidła są jakby na wyciągnięcie ręki. Okazuje się jednak, że coraz bliżej im do… posadzki.

Konserwatorska diagnoza brzmi złowieszczo: destrukcja desek podobrazia jest alarmująca, a łuszczenie się krawędzi, to zaledwie symptom zbliżającej się katastrofy. Obrazy zaś, od lica złuszczone są do gruntów, liczne ubytki występują, zresztą, na całej powierzchni stropu. – Zjedzone przez drewnojady, pleśń i grzyby – kwituje ks. Ryszard Dąbrowski.

 

– Każda złotówka jest ważna – przyznaje ks. Ryszard Dąbrowski. Czy resort kultury również będzie łaskawy dla parafii – jeszcze nie wiadomo. Jeśli pieniędzy zabraknie na wszystkie prace, proboszcz chce chociaż zabezpieczyć malowidła przed dalszym odpadaniem. Póki co, zbiera na rusztowanie.

Jak cenny jest kościół w Siedlcach mówią same daty. Pierwszy ślad pochodzi z 1257 roku i dotyczy powstania kaplicy; kolejny – z 1372 r., kiedy to kaplica zyskuje postać okazałej świątyni gotyckiej, poświęconej św. Dziewicy i św. Janowi Chrzcicielowi; i wreszcie – koniec XVI wieku, gdy ówczesna dziedziczka dóbr siedleckich, Eva von Nostitz funduje w 1597 r. ambonę i chrzcielnicę (misę miał wykonać mistrz pochodzący z Norymbergii).

 

Drewniany kasetonowy strop, który do dziś możemy podziwiać, synowie Evy kazali wykonać w 1612 r. 70 metrów kwadratowych pokryto malowidłami, przedstawiającymi – w jednym miejscu, na 12 polach, to też rzadkość – historię Józefa Egipskiego i Jakuba. Dokoła umieszczono zaś sześć kartuszy z herbami. Kompozycję całości oparto na projekcie włoskiego architekta, malarza i teoretyka architektury Sebastiana Serlia.

 


POWIĄZANE ARTYKUŁY