LUBIN/BOLESŁAWIEC. Niewykluczone, że dwie duże miejskie gminy przyłączą się do projektu budowy schroniska dla zwierząt w Szklarach Górnych. – Rozmowy trwają – przyznaje starosta Tadeusz Kielan. Dziś spotkał się w tej sprawie z przedstawicielami bolesławieckiego magistratu.
– Z rozmowy dowiedziałem się na przykład, że chipy, które Bolesławiec wprowadził jakiś czas temu, nie rozwiązały sprawy bezpańskich psów. Mało tego, pojawił się dodatkowy problem: okazuje się, że ludzie porzucają zwierzęta w zlokalizowanych przy autostradach punktach obsługi podróżnych – mówi starosta.
Bolesławiec jest zainteresowany przyłączeniem do międzygminnego związku, który ma zarządzać budową i prowadzić nasze schronisko. Sprawa stanie na jednej z kwietniowych sesji tamtejszej rady.
– Prawdopodobnie przystąpi też do projektu miasto Lubin – oznajmił Tadeusz Kielan. – Prowadzimy z prezydentem rozmowy na ten temat.
Jak stwierdził starosta, miejska gmina może być beneficjentem projektu, ale nie za taką stawkę, jak proponowano w pierwotnej w wersji.
– Wówczas była mowa o 800 tys. zł. Inwestycja tego rzędu zwróciłaby się dopiero po 28 latach… – dodaje Tadeusz Kielan, który kwestie zaangażowania miasta w powstanie schroniska dla zwierząt rozpatrywał jeszcze jako naczelnik wydziału infrastruktury.
Dwóch nowych partnerów oznaczałoby mniejsze koszty dla wszystkich pozostałych. Ale formalności trzeba by zacząć praktycznie od nowa.
– Chodzi m.in. o zmiany w statucie związku, którym wymienia się konkretne gminy – mówi Marian Kretkowski, szef referatu ochrony środowiska w urzędzie lubińskiej gminy wiejskiej.
Zwłaszcza, że swoją deklarację udziału w przedsięwzięciu wycofały Prochowice, nie wpłynęły też jeszcze stosowne uchwały rad z Jerzmanowej i gminy Głogów.
Inwestycję trzeba też na nowo „obliczyć”: czy budowa schroniska rzeczywiście pochłonie 2,5 mln zł, jak to zakładano przed czterema laty i czy nie powinno ono być większe – nie na 200, a na 250-300 miejsc?