Lubinianka dogadała się z colą

33

LUBIN. O tej sprawie informowały media w całej Polsce. A wszystko przez butelkę coli, która niespodziewanie wystrzeliła w twarz lubinianki Janiny Dubczakowskiej. Kobieta wyliczała szereg obrażeń, jakich doznała, a ponieważ producent nie chciał uwzględnić jej roszczeń, postanowiła dochodzić swoich praw w sądzie. Co ciekawe, proces zakończył się już po pierwszej rozprawie.

 

Dziś miała się odbyć kolejna rozprawa przeciwko firmie Hoop Polska, od której lubinianka domagała się zadośćuczynienia za doznane krzywdy. Miała, bo jak się okazało, strony zawarły porozumienie. Jego treść objęta jest tajemnicą.

– To prawda, strony zawarły porozumienie, ale nie mogę zdradzić, na jakich warunkach, ponieważ właśnie klauzula tajności jest jednym z jego kluczowych zapisów – informuje Przemysław Michalski, wrocławski radca prawny, pełnomocnik lubinianki. – Mogę jedynie powiedzieć, że skoro obie strony doszły do porozumienia to jest ono satysfakcjonujące – dodaje.

Zawarcie porozumienia potwierdza też Edyta Bach z centrum prasowego Hoop Polska. – Strony porozumiały się i zawarły ugodę pozasądową, której treść jest objęta tajemnicą. W związku z zawarciem ugody, pani Janina Dubczakowska nie zgłasza względem Hoop Polska żadnych dodatkowych roszczeń – wyjaśnia lakonicznie przedstawicielka firmy.

O sprawie było głośno w całej Polsce. W lipcu ubiegłego roku kobieta wraz z ciężarną córką wybrała się do marketu na zakupy. Oprócz drobnych produktów, kobiety kupiły też dwie butelki napoju cola original, produkowanej właśnie przez Hoop Polska. Jak relacjonowała kobieta – kiedy zapłaciła już za zakupy – usłyszała huk, a potem poczuła potworny ból. Butelka, która wybuchła, uszkodziła jej rękę i twarz. – Cola chciała mnie zabić! – mówiła wtedy kobieta.

Przez trzy tygodnie Janina Dubczakowska była na zwolnieniu. Zapewniała, że gdyby nie miała na twarzy okularów, nakrętka mogłaby nawet uszkodzić jej wzrok. Od producenta napoju domagała się więc odszkodowania. Firma była jednak nieugięta – plastikowa nakrętka nie mogła wystrzelić tak mocno, by spowodować opisywane przez lubiniankę urazy.

Sprawa trafiła więc na wokandę. Jak potwierdza Jarosław Halikowski, rzecznik Sądu Okręgowego w Legnicy, po pierwszej rozprawie sąd umorzył postępowanie. – Pozew został cofnięty ze względu na zawarte porozumienie – dodaje rzecznik.


POWIĄZANE ARTYKUŁY