Awantura o kasę

23

"Zaproponowałem trenerowi trzymiesięczną odprawę, w sumie dwieście tysięcy złotych. Mówię mu, weź te pieniądze, bo nic nie dostaniesz. Ale on wolał odejść z pustymi rękami" – mówi prezes Pietryszyn o kulisach rozstania z Czesławem Michniewiczem.

Zdymisjonowany trener zrezygnował z tych pieniędzy, bo liczy na odszkodowanie o wiele wyższe; wszak umowę kontraktową miał ważną jeszcze przez dwa sezony. Ale szefowie Zagłębia postawili zarabiającego blisko 50 tysięcy złotych miesięcznie szkoleniowca przed dylematem: albo bierze 200 tysięcy, albo zostaje zwolniony dyscyplinarnie. Decyzja Michniewicza oznacza, że w sądzie będzie próbował udowodnić, iż "dyscyplinarka" mu się nie należała. "Trener nic nie mówił, że ma takie plany. Rozstaliśmy się w zgodzie" – zapewnia Pietryszyn.

 

Przypomnijmy, w zeszłym tygodniu Polskę obiegła wiadomość, ze Czesława Michniewicza chce zatrudnić klub amerykańskiej MLS Los Angeles Galaxy. Sprawa ta okazała się prowokacją dziennikarzy "Super Expressu". W mailowej korespondencji Michniewicz miał nawet ujawnić swoje lubińskie zarobki. 50 tysięcy brutto miesięcznie plus bonusy. Właśnie tę sprawę sprytnie wykorzystali działacze klubu. Fakt prowadzenia negocjacji z innym klubem w czasie obowiązywania umowy z Zagłębiem prawnicy miedziowego klubu interpretują jako "rażące naruszenie warunków zatrudnienia" – co jest podstawą do zwolnienia klubu z obowiązku płacenia Michniewiczowi gigantycznego odszkodowania.

Pytanie jest zasadnicze. Czy osobie, która rzeczywiście "rażąco naruszyła warunki zatrudnienia" oferuje się odprawę w wysokości 200 tysięcy złotych?

źródło: Przegląd Sportowy


POWIĄZANE ARTYKUŁY