W Miejskiej Komisji Wyborczej żartują, że komunistyczne urny choć brzydkie, to sprawdzały się doskonale, a dzisiejsze, unijne, mimo że ładne, estetyczne, to nie są przystosowane na nasze, polskie karty do głosowania. W niedzielę wiele z nowych urn nie pomieściło kart. Trzeba było postawić nowe – służyły za nie kartony po lodówkach i pralkach.
– Byliśmy przygotowani na to, że trzeba będzie dostawić nowe, ale nie spodziewaliśmy się, że aż tyle – mówi Urszula Kozon z Miejskiej Komisji Wyborczej.
Urny szybko się wypełniły. Trzeba więc było wymyślić pojemniki, które mogłyby służyć jako urny na głosy. Zaproponowano kartony po lodówkach i pralkach. Podobnie było zresztą cztery lata temu – wielkie karty do głosowania, kilkukrotnie złożone przez wyborców, pozapychały urny.
W ostatnią niedzielę wyborczą członkowie Miejskiej Komisji Wyborczej dostarczyli kilkanaście dodatkowych urn do obwodowych komisji. Na miejscu sprawdzono, czy są puste i opieczętowywano.
– Z tego co czytałam, nie tylko u nas pojawiły się takie dodatkowe urny, ale również w innych polskich miastach – dodaje Kozon.