Nie lubimy referendów

15

Polacy nie chodzą na referenda. Lubinianie zdecydowanie wygrywają w tym rankingu. To właśnie w naszym mieście była najniższa frekwencja, spośród 81 prób odwołania szefa gminy lub rady podjętych w tej, kończącej się kadencji.

 

Według Państwowej Komisji Wyborczej, która podsumowała obecną kadencję, mieliśmy w Polsce 81 referendów. Tylko 13 z nich zakończyło się odwołaniem władz samorządowych, szefa gminy bądź rady.

We wszystkich głosowaniach frekwencja była niezbyt wysoka. Rzadko udawało się przekroczyć 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu. Taki próg jest wymagany, żeby referendum było ważne.

W Lubinie również odbyło się referendum, w październiku 2009 roku. Mieszkańcy decydowali, czy odwołać prezydenta miasta. W głosowaniu wzięło udział zaledwie 1,5 tysiąca osób, na 60 tysięcy uprawnionych do głosowania.

Żeby referendum było ważne, do urn musiałoby pójść około 30 procent uprawnionych do głosowania lubinian, czyli prawie 17,5 tysiąca osób. Frekwencja nie przekroczyła jednak nawet 3 procent. Wyniosła 2,49 procent. To najniższa frekwencja spośród wszystkich referendów, jakie odbyły się w tej kadencji.

Tuż za Lubinem w tym rankingu, według PKW, uplasowała się Nysa Kłodzka, w której kilka miesięcy temu decydowano o losach burmistrza i rady miejskiej. Zagłosowało wówczas 3,05% uprawnionych.

Najwyższą w tej kadencji frekwencję zanotowano natomiast w referendum z 2 grudnia 2007, w którym odwołano wójta gminy Bałtów. Do urn poszło wówczas 69,13% uprawnionych.


POWIĄZANE ARTYKUŁY