Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie – mogliby powiedzieć mieszkańcy Ścinawy. Po tegorocznej powodzi ścinawski samorząd stanął przed nie lada wyzwaniem, czyli koniecznością usunięcia powstałych szkód. Z pomocą jako pierwsze wyszło miasto Lubin. – Skierowałem do rady miejskiej projekt uchwały dotyczący udzielenia jednorazowej darowizny na rzecz Ścinawy w wysokości 1 mln zł – mówił na dzisiejszej konferencji prezydent Robert Raczyński.
Projekt zakłada finansowanie zadania w 2011 roku. W ten sposób Ścinawa już teraz mogłaby określić na jakie cele przeznaczy dotację z Lubina, ale środki otrzyma w nowym roku kalendarzowym, kiedy stosowny zapis znajdzie się w projekcie budżetu Lubina na 2011 rok.
– To wspaniały gest ze strony prezydenta Raczyńskiego – nie ukrywa Andrzej Holdenmajer, burmistrz Ścinawy. – Pan prezydent jako pierwszy zwrócił się do nas z propozycją pomocy. Zapytał wprost czego potrzebujemy. Mogliśmy liczyć na niego wtedy, kiedy walczyliśmy z wielką wodą, jak i teraz, kiedy widać już skutki powodzi. Za to mu serdecznie dziękujemy – dodaje.
A potrzeby Ścinawa ma ogromne. Burmistrz wylicza, że pieniądze z Lubina przydadzą się na naprawę oczyszczalni ścieków, odbudowę kładek, zniszczonych mieszkań komunalnych. Wprawdzie wciąż trwa szacowanie strat, ale gmina już teraz wie, że straty sięgną kilku milionów złotych w mieniu komunalnym i kilkunastu milionów – w mieniu prywatnym.
– To nie jest tak, że Lubin rozdaje pieniądze. Wielu dziadków, wujków i ciotek lubinian mieszka w Ścinawie i to oni głównie wyrażali troskę o swoją rodzinę, prosząc o udzielenie im pomocy – argumentuje prezydent Lubina.
Jak dotąd Ścinawa otrzymała pomoc rządową w wysokości 100 tys. zł, które przekazał wojewoda i deklarację kolejnych 120 tys. zł. 25 tys. zł przekazał też powiat lubiński, choć jak zaznacza burmistrz, starosta obiecywała 100 tys. zł. Pomoc deklaruje też gmina Nowa Ruda, która jeszcze w tym miesiącu ma podjąć uchwałę o przekazaniu dotacji w kwocie 10 tys. zł i dwóch bojowych wozów strażackich.
Czy i Lubin pomoże? To zależy już tylko od radnych.
– Ja myślę, że radni rozumieją stosunki dobrosąsiedzkie i zasadę, że pierwszy z pomocą zawsze przychodzi sąsiad. Jeśli nie ma sąsiada, który pomoże, to już jest niedobrze – kończy prezydent Raczyński.