Markety w całym regionie mogą zostać bez towaru, a zaopatrujący je kierowcy stracić pracę. Wszystko za sprawą znaków drogowych, które starostwo ustawiło przy wyjeździe z ulicy Biedronkowej. W ten sposób kierowcy z towarem powyżej 24 ton nie mogą opuścić centrum dystrybucyjnego.
Do naszej redakcji zgłosił się jeden z kierowców, Dariusz Bubiak. Mężczyzna jak zwykle przyjechał po towar i dopiero przy wyjeździe z załadowaną ciężarówką zauważył znak zakazu ruchu.
– Zakaz dotyczy pojazdów o wadze powyżej 24 ton, czyli tak naprawdę większości z nas. Nie możemy wyjechać prosto na ulicę Niepodległości, w prawo na Hutniczą, ani w lewo, bo ogranicza nas wiadukt. I co, mamy teraz stracić pracę? – denerwuje się Dariusz Bubiak.
Poirytowani są też inni kierowcy. Towar musi być jednak dostarczony, więc ryzykują uzyskaniem mandatu. Policja przyznaje, że nie popiera takiego rozwiązania, ale prawo musi być przestrzegane.
– Powiat zwrócił się do nas o opinię w sprawie nowego oznakowania i ta była negatywna. My nie odpowiadamy za ustawienie tych znaków, ale skoro się tam pojawiły, to musimy reagować na wykroczenia – przyznaje Jan Pociecha, oficer prasowy lubińskiej policji.
Za złamanie przepisów grozi 150 zł mandatu i dwa punkty karne. Dla kierowców zaopatrujących się w centrum dystrybucyjnym przy ulicy Biedronkowej takie rozwiązanie jest nie do przyjęcia.
– Nie będę płacił za głupotę urzędniczą – denerwuje się Kamil Sudt. – Nie znam miasta i nawet nie wiem, czy możliwe są jakieś objazdy. Nikt nas nie uprzedził o wprowadzeniu zakazu, a pracę musimy wykonać i towar dowieźć, nawet kosztem łamania przepisów – mówi wprost kierowca tira.
Starostwo nie czuje się winne. Wicestarosta Mirosław Gojdź, odpowiadający za drogi w powiecie, przyznaje, że ustawienie znaków to jego decyzja, a firmy zaopatrujące się w Jeronimo, dawno wiedziały o planowanych zmianach.
– Musimy dbać o bezpieczeństwo naszych mieszkańców oraz stan dróg powiatowych, dlatego nie możemy pozwolić, żeby ciężarówki o tak dużym tonażu przejeżdżały przez miasto – tłumaczy wicestarosta Gojdź. – Tak duże samochody zagrażają bezpieczeństwu ruchu i pieszych oraz innych kierowców, a do tego niszczą powierzchnię dróg – dodaje.
Wicestarosta zapewnia, że nikt nie zabrania ciężarówkom wjazdu po towar, ograniczony jest tylko jego wywożenie. Firmy muszą więc znaleźć inne rozwiązanie: najlepiej przeładować ciężarówki i przewozić mniej towaru.
Na razie nie wiadomo, czy konflikt zostanie rozwiązany. Starostwo zapewnia, że spotkało się ze zrozumieniem firm zaopatrujących markety w towar, kierowcy z kolei, że do nich żadne informacje nie dotarły. Prawdopodobnie skorzysta więc państwo i jego budżet, do którego będą wpływać pieniądze z mandatów.