Jest kasa na agencje, nie ma na podwyżki

14

Związkowcy Polskiej Miedzi kipią ze wściekłości. Według ich wyliczeń, spółka wydała ponad milion złotych na walkę z nimi. Biuro prasowe KGHM przeciera oczy ze zdumienia i zastanawia się, skąd liderzy organizacji pracowniczych wzięli takie wyliczenia.

Ryszard Zbrzyzny stawia sprawę na ostrzu noża: – Jeśli mówimy nieprawdę, to niech nas podadzą do sądu! – proponuje szef Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Miedziowego. – Mamy bardzo wiarygodne i sprawdzone dane. Tylko na usługi firm zewnętrznych w ciągu pięciu miesięcy wydano 1,2 mln zł – zapewnia poseł SLD.

Dokładnie takimi samymi wyliczeniami dysponuje Józef Czyczerski, szef miedziowej Solidarności, który z kolei reaktywowanie służb informacyjnych na oddziałach górniczych ocenia bardzo dosadnie i porównuje głoszone przez nich komunikaty do szczekaczek propagandowych stosowanych w obozach koncentracyjnych!

O tym, że zarząd KGHM posługuje się wobec związkowców czarnym public relations, informowaliśmy wielokrotnie. Później sami liderzy przyznali, że padają ofiarą notorycznych ataków wyspecjalizowanych agencji, które podrzucają ogólnopolskim mediom „smaczki” na temat burżuazyjnych przywilejów związkowców z Polskiej Miedzi.

Teraz obrywa się także silnym organizacjom pracowniczym, działającym w innych spółkach z udziałem skarbu państwa. W ogólnokrajowych gazetach zaroiło się od publikacji piętnujących „amoralnych” związkowców.

Miedziowi liderzy nie pozostają obojętni na te ataki i zaczęli swoimi kanałami węszyć, ile kosztują te zabiegi ich macierzystą spółkę. Z wyliczeń wynika, że kwota przekroczyła już 1,2 mln zł.

Poseł Ryszard Zbrzyzny obliczył, że to trzy razy więcej niż utrzymanie biur największych związków zawodowych w KGHM. Lider ZZPPM spodziewa się wkrótce kolejnych tekstów na swój temat. – Wiem, że niebawem znów coś przeczytam, jakieś kolejne rewelacje – ironizuje po tym, jak mu doniesiono, że w regionie pojawił się następny dziennikarz śledczy, który pracuje na zlecenie agencji.

Zbrzyzny i Czyczerski są wściekli na ministerialnych członków rady nadzorczej Polskiej Miedzi, którzy przegłosowali projekt, by zarząd nie musiał ujawniać wysokości nakładów ponoszonych przez spółkę na usługi firm zewnętrznych specjalizujących się w tzw. doradztwie medialnym.

– Nie ma pieniędzy na podwyżki, ale jest za to kasa na zewnętrzne firmy doradcze, rozbudowywanie służb informacyjnych w oddziałach i kosztowne zmiany personalne w departamencie public relations w biurze zarządu – denerwuje się Józef Czyczerski.

Jego zdaniem pranie mózgów odbywa się na trzech poziomach: biura zarządu, oddziałów i mediach zewnętrznych. – Rząd tak się szczyci z członkostwa w Unii Europejskiej, a równocześnie lekceważy partnera społecznego, jakim są związki zawodowe – oburza się szef miedziowej Solidarności.

Anna Osadczuk odpiera zarzuty związkowców. Rzecznik prasowy spółki przyznaje, że KGHM podpisał umowę z wrocławską firmą doradczą na opracowanie „Miedziaka” i spółką z Warszawy, która pomaga Polskiej Miedzi promować się na arenie międzynarodowej.

– Chcielibyśmy wiedzieć, na jakiej podstawie związkowcy podają takie kwoty – mówi Anna Osadczuk i zauważa, że ZZPPM również korzysta z zewnętrznych firm doradczych.


POWIĄZANE ARTYKUŁY