Wybite szyby, oberwana tylna klapa i lusterka, zdemolowane wnętrze – tak wygląda niebieski citroen, który co najmniej od dwóch miesięcy leży przy drzewie tuż przy obwodnicy miasta. – Samochód stoi tam od listopada i nikt się tym nie interesuje. Jak to możliwe – pyta jeden z naszych Czytelników.
Policja bezradnie rozkłada ręce. Auto zostało porzucone przy cmentarzu, ale z biegiem czasu zajęli się nim wandale – skradziono co się dało, a wrak zepchnięto ze skarpy.
– Tylko w sytuacji, kiedy pojazd stwarza zagrożenie w ruchu drogowym, możemy go usunąć na koszt właściciela, a ponieważ ten nie znajduje się na pasie ruchu, nie możemy z nim nic zrobić – tłumaczy st. asp. Jan Pociecha, oficer prasowy lubińskiej policji.
Policja wraz ze strażą miejską usiłują za to namierzyć właściciela pojazdu. Niestety, jak dotąd bezskutecznie, mimo, że auto ma wyraźne tablice rejestracyjne.
– Rejestracja wskazywała na właściciela z Sosnowca. Jednak okazało się, że mężczyzna sprzedał auto, nowy nabywca, przekazał go innemu, i tak dalej. Ostatnie ślady wskazują na mieszkańca Gliwic, który jest już piątym właścicielem tego pojazdu. Niestety nikt nie fatyguje się, żeby go usunąć – nie kryje zdziwienia st. asp. Pociecha.
Jeżeli auto rzeczywiście należy do mieszkańca Gliwic, zostanie on zobowiązany do jego usunięcia. Inaczej, policja będzie szukać kolejnych śladów.
Porzucony wrak samochodu to nie pierwszy taki przypadek w naszym regionie. W ubiegłym roku takie sytuacje zdarzały się często. Mieszkańcy pamiętają o maluchu, który przez kilka tygodni zalegał niedaleko terenów zielonych przy PKS czy o golfie porzuconym w rowie w Karczowiskach, przy trasie Lubin-Legnica. Oba pojazdy były sukcesywnie rozkradane, aż w końcu podpalone.