Mężczyźni nie potrafią świętować bez kobiet. Ale nie odwrotnie. Dzielnym górniczkom i zaprzyjaźnionymi z nimi paniom do szczęścia wystarczy kilka dźwięków tanecznej muzyki, towarzystwo bratnich dusz i drobny łyk czegoś mocniejszego. Panowie w tym czasie wolą rozprawiać o arcyważnych sprawach…
Wystarczy tylko porównać zdjęcia, by się przekonać, jak wspaniale potrafią się bawić kobiety we własnym towarzystwie. Kiedy mężczyźni na poważnie świętowali Barbórkę w cechowni ZG Rudna, panie radośnie pląsały w rytmach dyskotekowych przebojów w legnickim Sunny Music Clubie.
Organizatorem tegorocznych uroczystości centralnych – karczmy i combra – była załoga Zakładów Górniczych „Rudna”. Ta największa w Polskiej Miedzi kopalnia obchodzi w tym roku 35-lecie istnienia.
W KGHM jest obyczaj, że za Barbórkę odpowiada kopalnia, która w danym roku obchodzi swój jubileusz. A że miedziowy kalendarz układa się akurat tak, że praktycznie co roku inny zakład obchodzi jakąś okrągłą rocznicę, to i o monotonii nie może być mowy.
Było zdecydowanie skromniej niż w latach poprzednich. Może i dlatego absolutnie szczerzej i weselej. Przed naszym głównym pracodawcą ciężkie czasy, ale nastroje jakby stonowane.
Nie potwierdziły się spekulacje, że centralną karczmę poprzedzi górnicza pikieta. Bojowe nastroje odłożono na następne dni. Prawdziwa burza niewątpliwie dopiero przed górnikami.
– Uszanowaliśmy dobre serce naszej patronki, która w tym roku nie zebrała, jak to ma w swym zwyczaju, smutnego żniwa – mówi znany związkowiec. – Pogadamy za kilka dni – dodaje wyraźnie wzruszony i jak nigdy prosi o zachowanie anonimowości.
Wszyscy podkreślali, że święta Barbara nie powinna nikogo dzielić. – Nie takie ideały przyświecały naszej patronce – dodają podekscytowani karczmarze.
Polityka i podziały absolutnie odeszły na dalszy plan. Nawet znana z luzu starosta lubińska przestała się bawić i ucięła długą pogawędkę z posłanką Ewą Drozd, którą wcześniej przystroiła w piękne szaty. Obserwując twarze obu pań, można było odnieść wrażenie, że były zaabsorbowane ponadbarbórkowymi tematami.
O poważnych sprawach na co dzień mówi kochana „dochtórka” Zenona Mielnikiewicz. Kiedy tylko konferansjerka wyczytywała nazwisko znanej lubińskiej lekarki, oklaskom nie było końca. Takich uśmiechów i dobrych emocji, które rozsyła ta niezwykła comberka życzymy wszystkim naszym Czytelnikom.
Zdjęcia: Joanna Michalak