Jedni o nim słyszeli, niektórzy odwiedzili, inni nie wiedzieli nawet, że w Lubinie jest takie miejsce. Gdy na naszym portalu opublikowaliśmy list jednego z Czytelników na temat niedostępności Muzeum Ziemi Lubińskiej, wśród internautów rozgorzała gorąca dyskusja.
Widać temat ten, podobnie jak przydrożne „Lubiny”, nie jest obojętny mieszkańcom. Jak więc jest z tą placówką? Jest potrzebna czy nie? Lepiej mieć założone przez pasjonatów-amatorów muzeum czy żadne?
Skansen powstał siedem lat temu w starej kompresorowni na terenie szybu wschodniego Zakładów Górniczych Lubin. Założyło je Towarzystwo Miłośników Ziemi Lubińskiej, samodzielnie gromadząc pamiątki dotyczące historii Polskiej Miedzi.
– O to muzeum staraliśmy się wiele lat – mówi Edward Rippel, prezes Towarzystwa, a jednocześnie główny pomysłodawca i opiekun miedziowej izby pamięci. – W końcu udało się od KGHM pozyskać ten budynek.
Towarzystwo wyremontowało go z własnych środków. Eksponaty, z których utworzono stałą wystawę poświęconą Zagłębiu Miedziowemu i tutejszemu górnictwu, w większości przekazali mieszkańcy Lubina.
– Myślę, że to dobre miejsce, by pokazywać takie zbiory. To pierwszy szyb, jaki powstał w mieście. Ponadto zwiedzający mogą zobaczyć czynną kopalnię – dodaje.
Muzeum prowadzą społecznie pasjonaci. Nikt im za to nie płaci, nie dopłaca też do działalności placówki. Muzeum jest czynne od poniedziałku do piątku, ale – jak zapewnia jego szef, Edward Rippel – jeśli ktoś do niego zadzwoni i poprosi o otwarcie muzeum w niedzielę, nie będzie z tym problemu.
Czytelnik lubin.pl twierdzi jednak, że Muzeum Ziemi Lubińskiej jest niedostępne dla zwiedzających. Chcąc się tam dostać, trzeba mieć wiele cierpliwości – /aktualnosci,8024,muzeum_widmo_list_.html .
Edward Rippel mówi, że problemów z dotarciem do muzeum, jakie opisał Marcin, nie ma. Nie może oczywiście odpowiadać za zachowanie strażników oraz wolne miejsca na parkingu, ale zapewnia, że muzeum w tygodniu funkcjonuje normalnie, a w dni wolne wystarczy jeden telefon, by stanęło otworem przed zwiedzającymi.
– Poza tym mamy tu teraz remont, więc robotnicy są od 7 rano do późnego popołudnia, dlatego dziwię się jak to możliwe, że ten pan zastał zamknięte drzwi – dodaje.
Internauci po przeczytaniu listu Marcina rozpoczęli żarliwą dyskusję. Czy takie muzeum jest potrzebne? Czy lepiej mieć skansen prowadzony przez amatorów-pasjonatów, czy nie mieć wcale takiej placówki? Bo przecież nikt nie dopłaca do muzeum.
Towarzystwo z Rippelem na czele prowadzi je społecznie, co roku przyjmując kilka tysięcy ludzi. Przeważnie są to grupy zorganizowane z przedszkoli i szkół z regionu.
– W mieście powinien być kościół, cmentarz, instytucja kultury, powinno być też muzeum – przekonuje Edward Rippel. – Ktoś powinien się tym muzeum zająć, chętnie przyjmiemy pomoc.
Na razie kończy się jednak na deklaracjach. Wydział public relations KGHM deklaruje, że chętnie się spotka z przedstawicielami towarzystwa i porozmawia o muzeum. Co będzie gdy zabraknie pasjonatów, czy muzeum zniknie z Lubina? Może jednak lepiej mieć muzeum nie całkiem profesjonalne, niż żadne?