Nauczyciele i pracownicy szkół nie otrzymają zaległych wypłat i pieniędzy za nadgodziny – radni nie przyjęli zmian w budżecie, które umożliwiłyby dyrektorom szkół uregulowanie zaległych płatności.
Rada już po raz drugi zajmowała się prezydenckim projektem zmian w tegorocznym budżecie. Po raz kolejny też argumentowano, że ich wprowadzenie jest konieczne, aby zagwarantować wykorzystanie pieniędzy w oświacie. Mimo wszystko koalicja PO-PiS pozostała na swoim wcześniejszym stanowisku.
– Dlaczego gra się na uczuciach i sprawach pracowników, które można było wcześniej uporządkować. Nie wyobrażam sobie, aby nie przewidzieć pewnych kwestii w jednostce jaką jest szkoła. Dlaczego we wrześniu tych rzeczy nie zrobiono – przecież wtedy zmienialiśmy budżet. Pamiętajmy, że w tej sprawie już debatowaliśmy. Ja nie zamierzam zmieniać zdania i będę głosował za odrzuceniem tego projektu – podkreślał radny Krzysztof Olszowiak z PO.
Podobne stanowisko w tej sprawie miał przewodniczący rady, Marek Bubnowski.
– We wrześniu, kiedy dokonywana była nowelizacja budżetu, poruszane były też kwestie nagród dla nauczycieli. Podczas posiedzenia Komisji Oświaty i Kultury, której jestem członkiem, pytałem naczelnika Zubko czy potrzebuje na oświatę więcej pieniędzy. Byliśmy gotowi je przekazać i zaznaczyć to w zmienianym budżecie. Naczelnik Zubko twierdził jednak, że potrzebne są jedynie pieniądze na nagrody, a teraz po upływie trzech miesięcy okazuje się, że brakuje środków – mówi Bubnowski.
Stanowisko koalicji wywołało oburzenie radnych z klubu Lubin 2006. Bogusława Potocka, która przez wiele lat pracowała w szkole na stanowisku kierowniczym, podkreślała, że niektórych wydatków nie da się wcześniej przewidzieć.
– W szkołach we wrześniu rozpoczynają się zmiany. Są to urlopy zdrowotne, zastępstwa w razie choroby. To nie jest tak, że można wszystko przewidzieć. Dlatego właśnie robi się te zmiany pod koniec roku. Wtedy przesuwa się pieniądze, które zostały w budżecie placówek na zakupy wyposażenia, sprzęt pracowni komputerowych, czy na inne zakupy. Tego się nie da zrobić we wrześniu, kiedy jeszcze nie są znane dokładne wyliczenia. Uważam, że niestosowne jest mówienie dlaczego tych zmian nie dokonano we wrześniu – argumentowała radna.
Ryszrd Zubko, naczelnik wydziału oświaty, kultury i kultury fizycznej w lubińskim magistracie także jest zdania, że tego typu wydatków na oświatę nie można było wcześniej przewidzieć, wyrażając przy tym zdziwienie dla oporu radnych, bo pieniądze w budżecie są, trzeba tylko zaznaczyć w budżecie ich przeznaczenie.
– Oświata jest specyficzną częścią naszego budżetu, ponieważ rok budżetowy nie jest równoznaczny z rokiem szkolnym. Z tego względu w sposób stuprocentowy trudno jest trafić z budżetem we wrześniu roku poprzedniego czy nawet w listopadzie. Od 1 września z rozpoczęciem nowego roku szkolnego zmieniają się też warunki zatrudnienia nauczycieli: pojawiają się nowe miejsca pracy, powstaje więcej oddziałów, zatrudnianych jest więcej nauczycieli i tych pieniędzy trzeba dać w danym momencie tyle, ile się wyliczy. Podliczyliśmy brakujące środki i z tym projektem zmiany budżetu prezydent poszedł do rady – tłumaczy naczelnik Zubko.
W tym roku dla nauczycieli potrzeba dodatkowo 834 tys. zł. Byłyby one przeznaczone na różne wydatki związane z oświatą, jednak lwią część stanowiłaby płace dla nauczycieli.
– W niektórych szkołach pieniądze zostają, a w innych brakuje. Wystarczy, że trafią się dwa urlopy dla poratowania zdrowia, każdy po 10 tys. zł lub ktoś pójdzie na emeryturę, to od razu tych pieniędzy brakuje. Są szkoły, w których brakuje po 50 tys., po 80 tys. czy nawet 100 tys. zł – mówi Zubko.
Ostatecznie, po burzliwej dyskusji, radni po burzliwej zdecydowali, że zmian w tegorocznym budżecie miasta nie będzie, co w praktyce oznacza, że budżet pozostaje z niewykonanymi dochodami. Nie wprowadzono do niego również nadwyżki budżetowej z ubiegłego roku, a także pieniędzy z gminy wiejskiej Lubin z tytułu dzieci uczęszczających do szkół na terenie miasta.
MS