W najbliższy czwartek radni miejscy zadecydują, czy dojdzie w Lubinie do referendum nad odwołaniem prezydenta. Wszystko dlatego, że w kwietniu po raz kolejny nie udzielono prezydentowi absolutorium z wykonanego budżetu za rok ubiegły. Jednak nawet radni, którzy głosowali za nieudzieleniem absolutorium, teraz przyznają, że miało to podtekst polityczny.
Wszystko za sprawą pisma od wojewody dolnośląskiego, w którym domaga się on podjęcia inicjatywy przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania prezydenta.
– Otrzymaliśmy od wojewody jednoznaczną interpretację, że w zapisie ustawy o samorządzie jest podana procedura głosowania. Nie udzielenie prezydentowi absolutorium skutkuje inicjatywą głosowania nad referendum – tłumaczy Marek Bubnowski, przewodniczący rady miejskiej w Lubinie.
Ustawa o samorządzie gminnym z dnia 8 marca 1990 roku wyraźnie mówi, że uchwała rady gminy w sprawie nieudzielenia wójtowi absolutorium, podjęta 9 miesięcy od dnia wyboru wójta i nie później niż 9 miesięcy przed zakończeniem kadencji, jest równoznaczna z podjęciem inicjatywy przeprowadzenia referendum w sprawie odwołania wójta. Czyli tak naprawdę radni mają jeszcze ponad rok na podjęcie decyzji o ewentualnym głosowaniu nad referendum. Dlaczego więc teraz?
– Wojewoda poinformował nas, że należy przeprowadzić tę procedurę do końca roku – wyjaśnia Bubnowski. – To już trzecie pismo od wojewody, w którym nas wzywa, że jeżeli nie przeprowadzimy tej procedury, to skieruje wniosek do premiera, aby ten przekazał pismo do Sejmu o rozwiązaniu rady miejskiej.
Na Dolnym Śląsku do tej pory nie było podobnej sprawy. Co prawda odbyły się referenda o odwołanie trzech władz gmin, ale wszystko z inicjatywy grup społecznych, a nie jak w przypadku Lubina z powodu nieudzielenia absolutorium z wykonania budżetu. Zastanawiające jest też, że wojewoda naciska wyłącznie radnych z naszego miasta o podjęciu głosowania nad referendum, mimo że absolutorium nie udzielono jeszcze m.in. prezydentowi Legnicy, wójtowi gminy wiejskiej Lubin i wielu innym samorządowcom z naszego regionu.
– Kwestie proceduralne wprowadziła uchwała, to czy ona uzyska większość jest sprawą drugorzędną ważne jest jednak, aby zrealizować element związany z nieudzieleniem absolutorium – mówi Jacek Dżedzyk, dyrektor wydziału nadzoru i kontroli w dolnośląskim Urzędzie Wojewódzkim. – Takie pismo zostało wysłane tylko do radnych z Lubina, bo tylko o tym jednym przypadku poinformowała nas Regionalna Izba Obrachunkowa.
Do referendum dojdzie tylko wtedy, gdy bezwzględna większość, czyli 12 spośród 23 radnych, będzie głosować za tym pomysłem. Jednak nawet radni, którzy głosowali za nieudzieleniem absolutorium, teraz przyznają, że nie całkiem była to ich decyzja.
– Ja będę głosować przeciw referendum – mówi Maria Szydłowska, wcześniej radna PO obecnie niezrzeszona. – To że nie udzielone zostało absolutorium miało podtekst polityczny, ponieważ teraz nie obowiązuje mnie dyscyplina partyjna, mogę głosować ze swoim sumieniem.
W podobnej sytuacji jest radny i jednocześnie wiceprzewodniczący rady miejskiej, Franciszek Wojtyczka, który wystąpił z szeregów Platformy Obywatelskiej.
– Uważam, że referendum powinno się odbyć, ale wyłącznie połączone z wyborem nowej rady. Wierzę, że poprzez to referendum nie zostanie odwołany prezydent Robert Raczyński tylko radni miejscy, którzy przestaną szkodzić temu miastu – wyjaśni Wojtyczka. – Jednak nie wiem, jaką decyzję podejmę podczas głosowania, ponieważ jeśli miałoby ono odbyć się wyłącznie w celu odwołania prezydenta, to zagłosuję przeciw.
Sam prezydent ostrożnie wypowiada się o głosowaniu.
– Ja już kiedyś mówiłem, że każdy kto boi się referendum, czyli tak naprawdę oceny przez mieszkańców nie powinien sprawować władzy – komentuje Robert Raczyński, prezydent Lubina. – Nie boję się referendum i liczę na to, że radni również poddadzą się ocenie wyborców i zaproponują referendum w sprawie rozwiązania Rady Miejskiej.
Jednak jeśli radni podejmą uchwałę o referendum, to aby było ono ważne, do urn musi pójść trzy piąte z tych, którzy wzięli udział w wyborach samorządowych. Zagłosować w referendum musiałoby więc 24 procent mieszkańców. Natomiast za referendum będą musieli zapłacić wszyscy mieszkańcy.
WS