Do dwóch ofiar strzelano w nocy, kiedy spały. Policja upiera się – w Lubinie jest bezpiecznie – można przeczytać w dzisiejszym wydaniu „Gazety Wrocławskiej”.
– Mężczyzna został postrzelony w sypialni podczas snu – mówi Liliana Łukasiewicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy. – Zmarł od rany w brzuch na stole operacyjnym w szpitalu powiatowym.
Ranna została także jego partnerka. Zabójca strzelił do niej dwukrotnie. Kobieta była operowana. Sali, w której leży, pilnują policjanci.
– Jej stan jest dobry – ocenia doktor Zofia Calaba z oddziału chirurgicznego lubińskiego szpitala.
Policja nie udziela informacji o tym zabójstwie. Śledztwo prowadzi prokuratura.
Tragedia rozegrała się około godz. 4 nad ranem, w mieszkaniu przy ul. Ptasiej na osiedlu Przylesie. Prokuratura nie udziela informacji, w jaki sposób zabójca czy też zabójcy weszli do domku jednorodzinnego. Wiadomo, że 27-letni mężczyzna, do którego strzelano, znany był w lubińskim światku przestępczym.
Mieszkańcy ulicy Ptasiej są wstrząśnięci.
– To taka spokojna okolica, żyliśmy tu jak u Pana Boga za piecem – mówi jeden z nich.
Czy w Lubinie trwa wojna gangów?
– Od dwóch lat rywalizują ze sobą tutaj dwie grupy przestępcze – mówi informator „Gazety Wrocławskiej” związany z tutejszą policją. – Nie jest tajemnicą, że wielu właścicieli lokali w mieście płaci im haracz za ochronę. Można także przypuszczać, że w grę wchodzą narkotyki.
Według informatora, korzenie tej wojny sięgają kilku lat wstecz, kiedy to policjanci zatrzymali groźnych przestępców, szefów półświatka. Zostali skazani i trafili za kratki.
– Schedę po nich przejęli młodzi „żołnierze” – dodaje nasze źródło. – Był spokój do czasu, gdy starzy szefowie zaczęli wychodzić z kryminału. Jak wyszli, to upomnieli się o swoje udziały i rozpętała się wojna. Wewnętrzne porachunki próbuje wykorzystać grupa przestępcza z Leszna.
Według prokuratury nie ma przesłanek do łączenia zabójstwa 27-letniego mężczyzny z ostatnimi zajściami w Lubinie.
– Nie wykluczamy jednak, że do morderstwa doszło na tle porachunków grup przestępczych – dodaje prokurator Łukasiewicz.
Lubińscy radni już latem zarzucali nieudolność policji w ściganiu przestępców. Wojna gangów miała zacząć się od zabójstwa młodego lubinianina. Potem miastem wstrząsnęła seria podpaleń samochodów, m.in. na osiedlu Przylesie.
W listopadzie policja zatrzymała siedmiu mężczyzn podejrzewanych o wymuszenie haraczy od właścicielki jednego z pubów. Ogłoszono oficjalnie koniec wojny gangów. Ale pod koniec listopada, w klubie bokserskim na tyłach KGHM, ktoś próbował zastrzelić 24-letniego mężczyznę. Strzały padły przez okno. Ciężko ranna ofiara przeżyła.
– Problemu już nie ma – przekonywała nas kilka dni temu rzeczniczka lubińskiej policji Elwira Buczek. W niedzielę okazało się, że jednak jest.
– Nie wierzę, że wojna gangów się skończyła – mówi wprost informator. – Na razie bandyci strzelają do siebie. Jeżeli zabijają się między sobą, to ich sprawa. Ale kiedy zaczną podkładać bomby, to ucierpią także przypadkowi ludzie.