LUBIN. – Właśnie dowiedzieliśmy się, że jedno z dzieci chore na sepsę leży w klinice we Wrocławiu. Nie wiemy co robić! Czy naszym dzieciom też coś grozi? – dopytują rodzice dzieci z lubińskiego przedszkola nr 15. Informację potwierdza Janina Szelągowska, dyrektor Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej. – Rzeczywiście jest jedno podejrzenie sepsy meningokokowej. Ale apeluję do rodziców o spokój. Przy zachowaniu podstawowych zasad higieny, pozostałym dzieciom nic nie grozi – podkreśla Szelągowska.
O przypadku zachorowania jednego z przedszkolaków poinformowała nas matka innego z dzieci, które również uczęszcza do przedszkola nr 15 przy ulicy Orlej. – To 6-letnia dziewczynka. Podobno leży w klinice od soboty. Nikt nie chce nam nic powiedzieć, co z tym dzieckiem i czy nasze dzieci są zagrożone – denerwuje się kobieta.
Dyrektor przedszkola nie chciała rozmawiać z nami na temat zachorowania. Jak tłumaczyła, nie jest uprawniona do podawania jakichkolwiek informacji. Sprawę wyjaśnia dopiero szefowa sanepidu. – Dziewczynka zachorowała 4 listopada. Właśnie otrzymaliśmy informację z kliniki o podejrzeniu sepsy. Nasi pracownicy poinformują dyrekcję przedszkola o konieczności zachowania podstawowych zasad higieny – tłumaczy Janina Szelągowska.
Dyrektor PWSE zapewnia, że rodzice nie mają powodów do obaw. Gdyby było ryzyko zakażenia, placówka na pewno zostałaby objęta szczególnym nadzorem, a być może nawet zamknięta. – Jeżeli w ciągu 36 godzin od zachorowania tego dziecka, nie zachorował nikt więcej, to znaczy, że ryzyko jest niewielkie. Rodzice powinni jednak bacznie obserwować swoje dzieci: jeżeli zauważą podwyższoną temperaturę lub objawy podobne do grypy, powinni natychmiast udać się do lekarza – zaznacza Janina Szelągowska.
Stan chorej dziewczynki na razie nie jest znany. We wrocławskiej klinice cały czas czuwa przy niej mama. – Jesteśmy w kontakcie z rodzicami małej. Mówili nam, że było ciężko, ale teraz na szczęście jest już lepiej – dodaje mama innego z przedszkolaków.